Prezes Grupy Żywiec: Pandemia to cios w branżę piwną

Liczyliśmy na wzrosty na rynku piwa, niestety mamy spadki. Nie pomogły Euro 2020 i pogoda, mimo to jestem pewny, że nasz biznes będzie się rozwijał w przyszłości - mówi Simon Amor, prezes zarządu Grupy Żywiec, prezes Związku Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego Browary Polskie.

Publikacja: 10.08.2021 05:20

Prezes Grupy Żywiec: Pandemia to cios w branżę piwną

Foto: materiały prasowe

Czy pandemia wpłynęła na rynek piwa w Polsce?

Piwo to towarzyski napój. To produkt, który zbliża ludzi, więc pandemia miała bardzo znaczący wpływ na rynek piwa. W zasadzie z dnia na dzień wszystkie możliwości spotkań towarzyskich zostały ograniczone lub zakazane. Gastronomia została zamknięta na długi czas, masowe wydarzenia, takie jak koncerty, zostały zakazane, pojawiły się ograniczenia w funkcjonowaniu sklepów i wizyty przedstawicieli handlowych w placówkach stały się wyzwaniem. Także konsumenci zmienili swoje zwyczaje zakupowe dostosowując się do nowej sytuacji. Ponadto nagłe zakłócenie łańcuchów dostaw w gospodarce i rynków finansowych wpłynęło na wahania walut i wywołało znaczny wzrost kosztów działalności. I nawet jeśli w Polsce kanał gastronomii nie waży tak dużo w sprzedaży piwa jak w innych krajach Europy, połączenie wszystkich tych czynników wywołanych przez COVID miało znacząco negatywny wpływ na naszą branżę, która dodatkowo od początku 2020 r. została obciążona 10-proc. wzrostem podatku akcyzowego.

Jakie były prognozy dla rynku na 2020 r. i jak zaczął się ów rok?

2020 r. miał być bardzo dobrym rokiem dla branży. Zakładając duże imprezy sportowe jak Euro 2020 czy Igrzyska Olimpijskie spodziewaliśmy się wzrostu rynku. W Grupie Żywiec dokonaliśmy inwestycji w aktywności marketingowe i media nawet wcześniej niż zwykle, żeby jak najlepiej to wykorzystać i być przygotowanym na dobry sezon. Niestety jak się okazało już w marcu musieliśmy zweryfikować nasze plany.

Co stało się po ogłoszeniu pierwszego lockdownu? Jak na sprzedaż piwa wpłynęło zamknięcie barów i restauracji, a także hoteli? Co stało się ze sprzedażą w sklepach?

Pierwszy lockdown zdestabilizował branżę. Już samo zamknięcie gastronomii przed sezonem oznaczało niższą sprzedaż, mimo że jej udział to tylko kilka procent w całości wolumenu. Niepewność ile potrwa to zamknięcie oznaczała realne ryzyko dla stabilności finansowej naszych klientów, a co za tym idzie również dla naszych przepływów gotówkowych. Jestem dumny z tego, że jako pierwsza firma w branży zaoferowaliśmy właścicielom lokali wsparcie, odbierając od nich na własny koszt kegi, które nie miały szansy zostać sprzedane, co pozwoliło im odzyskać tak kluczową w tym czasie gotówkę. Inne firmy piwowarskie podążyły za nami, dzięki czemu odebraliśmy jako branża beczki o łącznej wartości 12 mln zł.

Sklepy detaliczne również zostały dotknięte przez ograniczenia pandemiczne – limitowana liczba klientów w sklepie, specjalne godziny dla seniorów, etc. To miało wpływ zarówno na bieżącą współpracę z producentami takimi jak my, jak i na zwyczaje zakupowe konsumentów. Małe sklepy szczególnie musiały ograniczyć ilość osób na swojej powierzchni, więc w tych najtrudniejszych momentach nie przyjmowały wizyt przedstawicieli handlowych. To oczywiście negatywnie przełożyło się na widoczność i dostępność zapasów naszych produktów. Z drugiej strony konsumenci chcieli dokonać zakupów w jak najkrótszym czasie, co wpłynęło na zmianę ich wyborów. Niemalże z dnia na dzień przestawili się z sięgania po różnorodne smaki na znane, sprawdzone marki, z wybierania butelki zwrotnej na opakowania jednorazowe. Przenieśli też w dużej mierze swoje zakupy z osiedlowych sklepów do dyskontów, które są chyba jednym z największych beneficjentów tego okresu. To wszystko negatywnie wpłynęło na zyskowność w naszej branży, bo z jednej strony generowanie przychodów przeniosło się do mniej rentownych kanałów sprzedaży, a z drugiej strony bardzo wzrosły koszty produkcji i działalności.

Chciałbym jednak podkreślić, że wprowadzając ograniczenia, polski rząd zachował się odpowiedzialnie przedstawiając w krótkim czasie szeroki zestaw działań służących wsparciu przedsiębiorców. Chociaż skierowane były przede wszystkim do tych najmniejszych, to w czasie pandemii mieliśmy jako firma wielokrotnie okazję być wysłuchanym przez przedstawicieli Ministerstwa Finansów, którzy doceniali nasze działania służące wsparciu naszych polskich partnerów w tym czasie oraz ze zrozumieniem odnosili się do naszych wątpliwości. Osobiście doceniam to, że w tym trudnym dla nas czasie rząd wspierał naszą branżę, proponując rozwiązania, które ułatwiły zarządzanie firmą w pandemii, zapewniły ludziom bezpieczeństwo oraz umożliwiły kontynuację operacji w tym trudnym dla nas okresie. Wśród tych rozwiązań znalazła się choćby możliwość odliczenia akcyzy od piwa obieranego przez nas z gastronomii lub przesunięcia terminów zobowiązań podatkowych w szczytowym okresie pandemii.

Czy lockdown miał wpływ na poziom produkcji?

Od początku tego kryzysu wdrożyliśmy wyśrubowane procedury bezpieczeństwa, idąc nawet dalej niż wytyczne rządowe. Oczywiście zapewniliśmy wszystkim pracownikom wszelkie środki ochrony osobistej, umożliwiliśmy pracę zdalną, w obszarze produkcji podzieliliśmy pracowników na zespoły w taki sposób, żeby zapewnić dystans społeczny. Nawet nasi przedstawiciele handlowi obsługiwali przez pewien czas klientów zdalnie z domu - co jako osoba, która zaczynała w sprzedaży mogę powiedzieć jest bardzo dużym wyzwaniem. Dodatkowo wprowadziliśmy naszą wewnętrzną kwarantannę dla pracowników, którzy potencjalnie mogli mieć kontakt z osobą zakażoną. Współpracowaliśmy też bardzo blisko w zakresie bezpieczeństwa epidemicznego z naszymi dostawcami. To wszystko pozwoliło nam zachować ciągłość biznesu i w sposób niezakłócony realizować zamówienia klientów. Przez cały ten czas kontynuowaliśmy produkcję naszego portfolio oraz zapewniliśmy zaspokojenie popytu naszych klientów i konsumentów. Jestem niesamowicie dumny z zaangażowania całej załogi Grupy Żywiec w tym okresie.

Lato 2020 r. oznaczało poprawę sytuacji pandemicznej. Jak to się odbiło na sprzedaży i rynku piwa? Czy pozwoliło odrobić straty z okresu lockdownu?

Dla branży piwnej najważniejszy moment w roku to sezon letni. Jednak w sytuacji tak dużej niepewności, ograniczeń w podróżowaniu, zakazie imprez masowych, czasowe poluzowanie obostrzeń nie zmieniło negatywnych trendów zapoczątkowanych pierwszym lockdownem. W Grupie Żywiec szybko dostosowaliśmy nasze plany marketingowe do nowej sytuacji - zmodyfikowaliśmy kampanie naszych marek, trasę Męskiego Grania zamieniliśmy na Męskie Granie w domu. Wyznaczyliśmy nowe priorytety. Dzięki temu byliśmy w stanie utrzymać sprzedaż szczególnie w segmencie premium, jednak koszty naszej działalności rosły znacznie szybciej niż przychody.

Co stało się po ogłoszeniu kolejnego, jesiennego lockdownu? Czy ponowne zamknięcie gastronomii i hoteli uderzyło w rynek piwa? Czy było to uderzenie mocniejsze niż wiosną?

Drugi lockdown był kolejnym ciosem dla branży. Myślę, że największym wyzwaniem stała się niepewność tego co dalej i kiedy można oczekiwać poprawy. W tym momencie dla wszystkich było już oczywiste, że to co było już nie wróci, ale nikt nie wiedział jaka będzie ta nowa normalność. Taki kontekst wymagał zmiany sposobu zarządzania – z kwartalnego i rocznego planowania przestawiliśmy się na bieżąco aktualizowane plany tygodniowe i miesięczne oraz zwinne, oparte na scenariuszach zarządzanie. Poza niższą sprzedażą wywołaną ograniczeniami i zamknięciem gastronomii, drugi lockdown miał też wpływ na samopoczucie ludzi, niezależnie od branży. Nastawienie, tzw. sentyment konsumentów, jest bardzo ważnym wskaźnikiem w naszej branży i nie był pozytywny. Całościowo rynek piwa spadł w 2020 r. o 1.6 proc, nie licząc gastronomii.

Jak Żywiec zareagował na pandemię? Czy wprowadziliście nowe produkty, nowe formy sprzedaży?

Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, żeby jak najszybciej dostosować się do nowej sytuacji. Najważniejsze było dla nas oczywiście zapewnienie bezpieczeństwa i wsparcia pracownikom, partnerom i lokalnym społecznościom. Jestem dumny z tego, że nawigując w kryzysie i utrzymując ciągłość biznesu kierowaliśmy się naszymi wartościami, wspierając naszych klientów z gastronomii, lokalne samorządy w zakupie sprzętu medycznego do walki z COVID, pomagając naszym dostawcom w uzyskaniu lepszego finansowania czy zapewniając płyny do dezynfekcji lokalnym społecznościom, a medykom specjalne napoje bezalkoholowe.

Z perspektywy biznesowej wdrożyliśmy elastyczne planowanie, oparte na różnych scenariuszach. Dostosowaliśmy w rekordowo krótkim czasie nasze działania marketingowe, przeszkoliliśmy nasze zespoły ze zdalnej sprzedaży, żeby mogły w nowych warunkach obsługiwać klientów. Skupiliśmy się też na tych segmentach rynku, którymi w pandemii szczególnie interesowali się konsumenci. Wprowadziliśmy także na rynek innowacje nowe warianty smakowe marki Desperados czy marki Warka Radler. Jak wiele innych firm duża część naszego zespołu przestawiła się na pracę z domu.

Warto mieć na uwadze, że w czerwcu 2020 r. sfinalizowaliśmy połączenie z Browarem Namysłów, który Grupa Żywiec kupiła w 2019 r. Skupialiśmy więc nasze zasoby także na utrzymaniu wysokiej dynamiki wzrostu marki Namysłów mimo niesprzyjającego otoczenia i cieszę się, że nam się to udało.

Jednakże przewidując, że negatywne trendy rynkowe, z którymi się mierzymy, takie jak rosnące koszty oraz zmiany w strukturze sprzedaży do mniej zyskownych kanałów, utrzymają się po pandemii, zdecydowaliśmy się także przejść wewnętrzną transformację. Uprościliśmy nasz biznes sprzedając niestrategiczne aktywa takie jak Browar Braniewo i Browar Zamkowy Cieszyn. Dostosowaliśmy także nasze struktury do nowej sytuacji rynkowej. To pozwoliło nam ograniczyć negatywny wpływ trendów rynkowych oraz pandemii na zyskowność firmy.

A jaki dla rynku piwa i Żywca jest tegoroczny sezon wakacyjny?

Niestety tegoroczny sezon także jest trudny dla naszej branży. Zaczął się później niż zwykle – z powodu ograniczeń pandemicznych, które obowiązywały aż do końca maja, a także z powodu pogody. Wiosna i wczesne lato były w tym roku wyjątkowo chłodne. Pomimo EURO 2020 oraz poprawy pogody w czerwcu, łącznie w pierwszej połowie roku rynek piwa według danych Nielsena spadł o 2.6 proc. Widzimy wyraźnie kontynuację pandemicznych trendów – dalszy spadek detalu tradycyjnego i wzrost dyskontów. Jeśli chodzi o wyniki Grupy Żywiec to wzrost sprzedaży w czerwcu, dobre wyniki naszych nowości oraz dynamiczny rozwój marek premium, czyli Heinekena, Desperadosa i piw 0.0.% zwiększył przychody z każdego hektolitra piwa. Jednak wzrosty te nie zrównoważyły strat z pierwszych miesięcy roku. Dodatkowo przesunięcie sprzedaży do mniej rentownych kanałów przełożyło się na łączny spadek przychodów. Elastyczne podejście do kosztów pozwoliło nam na częściowe ograniczenie negatywnego wpływu niższej sprzedaży i rosnącej inflacji na zysk operacyjny.

Jak pan ocenia perspektywy rynku? Jak wiele zależy od rozwoju sytuacji pandemicznej?

Niestety mimo postępu w programie szczepień nie możemy stwierdzić zakończenia pandemii. Monitorujemy na bieżąco rozwój sytuacji z wariantem Delta i związanych z tym ryzyk, zarówno dla bezpieczeństwa zdrowotnego naszej załogi, jak i ryzyk ekonomicznych. Oczywiście, jeśli konieczny będzie powrót do restrykcji, będzie to miało wpływ na naszą branżę. Poza tym mierzymy się z szybko rosnącą inflacją kosztów w całym łańcuchu dostaw – od kosztów surowców, przez opakowania, energię i koszty pracy. Inflacja wraz z przesunięciem sprzedaży do mniej rentownych kanałów i spadający rynek, to dla nas prawdziwe wyzwanie. Jako firma musimy kontynuować budowanie marki naszego portfolio, a także poszukiwać innych sposobów ograniczania wpływu rosnących kosztów, aby zapewnić możliwość inwestowania w przyszłość naszego biznesu.

Biorąc pod uwagę wszystkie czynniki patrzę z optymizmem na długoterminowe prognozy dla branży piwnej. Mamy długą i udaną historię dostosowywania się do trendów i tworzenia innowacji, wprowadzając na rynek nowe i ekscytujące propozycje piwne dla konsumentów. Jestem pewny, że nasz biznes będzie rozwijał się w przyszłości.

A jak Pan ocenia ewentualne zrównanie akcyzy na piwo z akcyzą na wódkę? Jak taka zmiana wpłynęłaby na rynek piwa i ceny tego napoju? Czy byłaby groźna dla producentów?

Z dużym niepokojem obserwuję agresywną działalność lobbingową przedstawicieli producentów alkoholi mocnych, którzy od kilku lat nawołują polityków do radykalnych podwyżek akcyzy na piwo. W teorii mówią oni o zrównaniu akcyzy posługując się argumentami o tym, że piwo i wódka zawierają taki sam alkohol, ale w praktyce ich celem jest głęboka destabilizacja branży piwowarskiej oraz polskiego systemu podatkowego wyłącznie dla swojej korzyści.

Przede wszystkim, już dziś Polska jest jednym z największych płatników piwnej akcyzy w Europie. Dzieje się tak dlatego, że nigdzie w Europie – może poza Białorusią, w której wciąż dominuje konsumpcja wódki – stawki akcyzy nie są równe dla piwa i alkoholi mocnych. Wynika to wprost z innych kosztów produkcji czystego alkoholu, które w przypadku piwa są 3-krotnie wyższe niż w przypadku wódki. Między innymi dlatego przepisy Unii Europejskiej określają minimalną wysokość stawek podatku akcyzowego dla piwa na poziomie 3-krotnie niższym niż dla alkoholi mocnych, żeby umożliwić w systemie podatkowym możliwość inwestowania w produkcję w browarach, które są istotnym pracodawcą, wspierają gospodarkę i krajowych dostawców. Różnice w stawkach w Polsce są zbliżone do tej europejskiej proporcji, natomiast Polscy producenci piwa płacą obecnie akcyzę 2,5-krotnie wyższą niż w Niemczech lub o kilkadziesiąt procent wyższą niż w Czechach czy na Słowacji.

Zrównanie lub nawet stopniowe zbliżanie stawek podatku akcyzowego dla piwa i wódki oznaczałaby znacząco negatywny wpływ na polski rynek piwa oraz istotne konsekwencje dla tysięcy naszych krajowych partnerów i dostawców, a także stanowić zagrożenie dla samego funkcjonowania browarów oraz małych polskich sklepów, dla których piwo jest kluczową kategorią. Przekreśliłoby to lata naszych inwestycji we współpracę z lokalnymi dostawcami, na którą rocznie przeznaczamy nawet 1 mld zł, co stanowi ponad 80 proc. całkowitej wartości naszych zakupów.

Oczywiście, producenci alkoholi mocnych są tego świadomi, mamią jednak decydentów opowieściami o dodatkowych środkach ukrytych w akcyzie, których w rzeczywistości nie ma. Mówiąc o dyskryminacji podatkowej, odwracają uwagę od faktów. Pomimo podwyżki akcyzy w 2020 r. sprzedaż wódki i innych alkoholi mocnych wzrosła, podczas gdy piwa spadła. Co więcej, obecna stawka akcyzy na alkohole mocne jest zbliżona do tej, która obowiązywała 20 lat temu, podczas gdy w tym samym czasie piwna akcyza wzrosła o ponad 50 proc. I jeśli ktoś szuka luki w akcyzie, to jest ona właśnie tam.

Simon Amor objął stanowisko prezesa zarządu Grupy Żywiec 1 marca 2021 r. Karierę w Grupie Heineken rozpoczął w 2016 r. na stanowisku dyrektora off-trade i członka zespołu zarządzającego Heineken UK. Od lipca 2020 r. pełnił obowiązki dyrektora zarządzającego Heineken UK, prowadząc firmę przez kryzys Covid-19 i wdrażając transformację związaną z budowaniem przyszłości firmy i zapobieganiem wpływowi brexitu na jej działalność. Przed dołączeniem do Grupy Heineken Simon Amor pełnił funkcje zarządcze w Colgate-Palmolive, w tym rolę grupowego dyrektora sprzedaży w Wielkiej Brytanii i Irlandii (2014–2016) i dyrektora sprzedaży w Colgate-Palmolive Australia (2011–2014). Jest absolwentem Uniwersytetu w Surrey (1991–1995). psk

Parkiet PLUS
Firmy czekają na wsparcie polskiego rynku biogazu i biometanu
Parkiet PLUS
Polska biotechnologia nabiera rozpędu. Wykorzysta swoją szansę?
Parkiet PLUS
Bezpieczeństwo lekowe UE to tak naprawdę dostępność produktów
Parkiet PLUS
Jednym będzie trudno o pracę, innym o pracowników
https://track.adform.net/adfserve/?bn=78448408;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Pekin szykuje się na twardą grę z nową administracją Trumpa
Parkiet PLUS
Zmienność obligacji skarbowych