– Żywiec schodzi z giełdy, my chcemy na giełdę wejść, choć nie jest to łatwe, zważywszy na ciągle rozbudowywane oczekiwania wobec spółki ze strony regulatorów rynku. Ale środki na akwizycję Leżajska są w naszym zasięgu – podkreśla Janusz Palikot, prezes Manufaktury Piwa Wódki i Wina, w rozesłanym oświadczeniu. Tego samego dnia spółka zwołała walne zgromadzenie akcjonariuszy na 31 marca.
Janusz Palikot złożył w środę ofertę Simonowi Amorowi, prezesowi Grupy Żywiec, i chce odkupić nie tylko zakład, czyli browar w Leżajsku, ale także instalacje do produkcji piwa wraz z samą marką piwa Leżajsk. Wartość oferty nie jest znana.
To odważna propozycja, jeśli uwzględnimy, że Grupa Żywiec, drugi pod względem produkcji koncern piwa w Polsce, zdecydował się zamknąć ten browar ze względu na, jak twierdziła spółka, słabą koniunkturę w branży piwa. Z informacji przekazywanych przez koncern można wnioskować, że Grupa Żywiec nie chciała tą sprzedażą wzmacniać konkurencji – spółka sygnalizowała, że odsprzeda zakład temu, kto będzie tam produkował innego rodzaju napoje niż piwo. Następnie na wtorkowym spotkaniu w Sejmie przedstawicieli samorządu, browaru, polityków oraz innych zainteresowanych stron padła informacja, że wymontowane zostaną linie produkcyjne.
Na sejmowym spotkaniu dalsze rozmowy w sprawie browaru proponował także Janusz Kowalski, wiceminister rolnictwa. – Oczekujemy odpowiedzi prezesa Grupy Żywiec w ciągu dwóch–trzech dni, ma trafić do posła Paula – mówił nam w środę Ireneusz Stefański, burmistrz miasta Leżajsk. To by oznaczało, że piątek może, choć nie musi, przynieść nowe informacje.
Kupnem Leżajska był dwa lata temu zainteresowany browar Van Pur, który zamiast tego przejął od Żywca zakład w Braniewie. Samorząd wspominał także o innych możliwych inwestorach. Według informacji „Rzeczpospolitej” może chodzić o Krajową Grupę Spożywczą, czekamy na odpowiedź KGS.