Od początku tego roku w ciągu ośmiu miesięcy depozyty gospodarstw domowych zmniejszyły się o 16 mld zł. „Zawiniły” depozyty bieżące – bo te są przeznaczane na łatanie domowych budżetów. Lokaty terminowe jeszcze się trzymają, ale jak długo? Wiele mogą pokazać dane o podaży pieniądza za wrzesień. Na razie wiadomo, że mocno spadło zainteresowanie obligacjami skarbowymi.
Inna konsumpcja
Jak podkreśla Dawid Pachucki, główny ekonomista PZU, gospodarstwa domowe w Polsce w obliczu wysokiego wzrostu cen silnie dostosowały do tej sytuacji swoją strukturę konsumpcji. W przypadku dóbr od kilku miesięcy w Polsce rośnie w ujęciu r./r. sprzedaż tylko tych podstawowych, jak żywność, odzież czy farmaceutyki. Zakupy dóbr trwałego użytku Polacy odkładają na później. – Z jednej strony, telewizory czy lodówki zdążyliśmy już pewnie wymienić, siedząc zamknięci w domach w szczycie pandemii. Z drugiej, pomimo wciąż silnego rynku pracy w Polsce (wg wstępnych danych stopa bezrobocia we wrześniu to 4,8 proc.) wzrost wynagrodzeń w ujęciu r./r. nie wystarcza już, by zrównoważyć wzrost cen. Polacy silnie odczuwają skutki wzrostu cen, na co wskazują np. badania Głównego Urzędu Statystycznego. Redukują plany ważnych zakupów, gdyż muszą skupić się na opłaceniu bieżących rachunków – zauważa Dawid Pachucki.
I analizuje: ograniczenie w ujęciu realnym konsumpcji gospodarstw domowych w Polsce to jedna z głównych przyczyn spodziewanego silnego spowolnienia wzrostu PKB. Dodatkowo dochodzi spadek popytu zewnętrznego w związku ze spowolnieniem aktywności u naszych partnerów handlowych oraz ogólny wzrost ryzyka, który może prowadzić do ograniczenia akcji inwestycyjnej. – To pewnie przyczyny, dla których Rada Polityki Pieniężnej w Polsce, pomimo wzrostu inflacji CPI, zdecydowała się zrobić w październiku pauzę w cyklu podwyżek stóp procentowych. W listopadzie członkowie RPP poznają szczegóły nowej projekcji inflacyjnej NBP. Obok spodziewanego spowolnienia aktywności w otoczeniu zewnętrznym Polski, aktualizacja projekcji uwzględni też pewnie skutki ostatnich, wspomnianych wyżej działań rządu nakierowanych na ograniczenie presji inflacyjnej. Wydaje się, że jeżeli w horyzoncie prognozy NBP zobaczymy mocny spadek inflacji, a luka popytowa (różnica między obserwowanym i potencjalnym PKB) silnie otworzy się po ujemnej stronie, stopy w Polsce mogą już dalej nie rosnąć – konkluduje główny ekonomista PZU.