Klient, który wydaje pieniądze na naszym rynku sztuki, powinien zdawać sobie sprawę z jego niedojrzałości. Opłaca się wiedzieć, że po 35 latach wolnego handlu sztuką nie ma prawnej, wiążącej definicji eksperta, który decyduje o autentyczności obrazu.
Nie ma urzędowej definicji ekspertyzy. Każdy może występować w roli eksperta. Nawet najbardziej absurdalne teksty uznawano za ekspertyzy. To jest jedna z pułapek inwestowania w sztukę. Na rynku panuje pojęciowy bałagan, wielka dowolność.
Jeśli klienci rynku sztuki nie będą żądać pozytywnych zmian, to one nie nastąpią. Niestety, klienci są rozproszeni. Nie ma grupy nacisku, która wymuszałaby zmiany. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów nie pomaga klientom. Krajowy Nadzór Finansowy nie dyscyplinuje handlu obrazami. Natomiast w kolejnych ekipach rządzących brak woli politycznej, żeby cywilizować rynek sztuki.
Brakuje dobrego towaru. Właściciele nie muszą się wyprzedawać z najlepszych obrazów. Interesujące dzieła są jak rodzynki w zakalcu.
Portret Witkacego
21 lutego Sopocki Dom Aukcyjny w warszawskim salonie wystawi portret Janiny Czerbakowej namalowany przez Witkacego. Obraz ma wycenę 200–250 tys. zł i cenę wywoławczą 160 tys. zł. Z kolei 22 lutego Desa Unicum licytować będzie kobiecy portret namalowany przez Witkacego.