Damian Kaźmierczak, PZPB: Duże firmy mają zapas na czas spowolnienia

Najtrudniej z budowaniem przychodów i kosztami będą mieć małe i średnie firmy. O perspektywy dużych graczy w 2023 r. byłbym spokojny – mówi Damian Kaźmierczak, główny ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.

Publikacja: 31.12.2022 08:52

Gościem Adama Roguskiego był Damian Kaźmierczak, główny ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Bud

Gościem Adama Roguskiego był Damian Kaźmierczak, główny ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa. Fot. mat. prasowe

Często słyszymy, że branża budowlana jest w trudnej sytuacji, a tymczasem produkcja budowlano-montażowa po 11 miesiącach jest rok do roku wyższa o kilkanaście procent, a WIG-budownictwo nie szoruje po dnie, przeciwnie, od połowy października mocno rośnie. Jaki więc właściwie był dla branży 2022 r. i jakie są perspektywy, jeśli chodzi o 2023 r.?

Sytuacja jest niejednoznaczna i przez opinię publiczną może być różnie interpretowana: organizacje branżowe i sam rynek budowlany faktycznie nie są zbyt optymistycznie nastawione, jeśli chodzi o kolejne miesiące, natomiast wyniki firm wcale nie są tak złe, jak można oczekiwać, słuchając komentarzy. Rynek budowlany się mierzy z bardzo wieloma zjawiskami i śmiało można powiedzieć, że 2022 r. był jednym z najtrudniejszych po 1989 r., bo nagromadzenie niekorzystnych zdarzeń wystąpiło jak nigdy wcześniej. Przede wszystkim to rekordowe koszty, które obniżają rentowność realizowanych kontraktów i będą wywoływały presję na marże. To hamująca gospodarka i pogorszenie koniunktury inwestycyjnej powoduje niższy popyt na usługi budowlane, co będzie miało wpływ na przychody firm budowlanych. Trzecia sprawa to niepewność związana z ogólną sytuacją w gospodarce na świecie i stosunkami międzynarodowymi, która utrudnia planowanie i podejmowanie odpowiedzialnych decyzji biznesowych.

Jak popatrzymy na wyniki spółek giełdowych, nie są złe. Także portfele zamówień są pokaźne. To poduszka, która pozwoli w miarę lekko przejść przez 2023 r., czy jednak na jakąś zmianę jakościową wyników powinniśmy się nastawić?

Co do perspektywy przychodów, wszystko zależy od tego, w jakim segmencie rynku dana firma prowadzi działalność. Mamy bardzo duże spowolnienie w mieszkaniówce, to jest mniej więcej 20 proc. rynku budowlanego, i 2023 r. nie rysuje się jeszcze różowo. Dalej mamy rynek zamówień publicznych, to mniej więcej 55 proc. całego rynku. Tu też jest duże zróżnicowanie. Inwestycje kolejowe i energetyczne są bardzo mocno uzależnione od finansowania unijnego, bez napływu tych pieniędzy inwestycje nie mogą się rozpocząć. Pieniądze z budżetu na lata 2021–2027 powinny napłynąć najwcześniej w 2024 r., wcześniej moglibyśmy skorzystać z funduszy w ramach KPO, ale trwa spór polskiego rządu z instytucjami unijnymi. Dyskutowanym pomysłem jest prefinansowanie tych inwestycji przez Polski Fundusz Rozwoju. Inaczej jest w przypadku inwestycji drogowych, one wydają się najmocniejszym fundamentem rynku budowlanego w 2023 r., bo są finansowane w przeważającej mierze ze środków krajowych. GDDKiA zamierza w 2023 r. ogłosić przetargi o wartości prawie 29 mld zł, można przypuszczać, że te projekty będą realizowane w sposób niezakłócony.

Mamy jeszcze samorządy, ale i one czekają na napływ środków unijnych.

Branża budowlana jest bardzo zróżnicowana, mamy duże firmy, które mają zdywersyfikowane portfele, ale mamy też małe i średnie przedsiębiorstwa, które działają w wybranych gałęziach, mamy też rzesze firm podwykonawczych. Wydaje się, że 2023 r. będzie najtrudniejszy właśnie dla małych i średnich firm. O największych graczy byłbym względnie spokojny.

Przychody to jedno, a co z kosztami?

Mieliśmy dwie fale bezprecedensowych zwyżek: w połowie 2021 r. i w połowie 2022 r. Ceny materiałów w II półroczu 2022 r. zaczęły się stabilizować, ale na bardzo wysokich poziomach. Co więcej, niektóre materiały będą drożeć – jak cement czy beton – w związku z zawirowaniami na rynku energii. Koszty w budownictwie to nie tylko materiały, ale także ceny paliw – one są znów bardzo wysokie, wynagrodzeń – inflacja napędza presję płacową, a także finansowania – wysokie stopy to droższe kredyty i leasing. Trudna sytuacja w gospodarce powoduje, że banki zaczęły prowadzić bardziej restrykcyjną politykę w stosunku do branży budowlanej – zresztą jak zawsze, kiedy w gospodarce nie dzieje się najlepiej.

Jak popatrzymy na największe firmy z warszawskiej giełdy, to generalnie lata 2020–2021 były dla nich bardzo dobre. Spółkom udało się wypracować rekordowe wyniki finansowe i zbudować solidną poduszkę finansową, która będzie mogła być wykorzystana w czasie spowolnienia w 2023 r., być może też w 2024 r. Ponadto duże firmy racjonalnie podchodzą do pozyskiwania nowych kontraktów, nauczone doświadczeniami z lat 2017–2019. Mówiliśmy o stabilizacji cen materiałów, choć na wysokim poziomie. Ale spowolnienie inwestycyjne przełożyć się może na mniejszy popyt na usługi podwykonawcze – a więc na spadek cen. Spowolnienie dotknie więc najmocniej tych mniejszych graczy, którym na mniejszym rynku pozostanie konkurować o zlecenia od generalnych wykonawców ceną.

Pewne ryzyko dotyczy i dużych graczy, którzy też mogą chcieć konkurować o zlecenia ceną, szczególnie jeśli chodzi o przetargi ogłaszane przez publicznych zamawiających.

Warto dodać, że duże firmy dywersyfikują źródła przychodów, także wychodząc po zlecenia poza Polskę.

Reasumując, pełne portfele pozwalają bez większych obaw patrzeć na 2023 r., ale pozostaje sobie życzyć, by fundusze unijne napłynęły jak najszybciej.

Budownictwo
Zbigniew Juroszek, prezes Atalu: Deweloperzy też czekają na cięcia stóp
Budownictwo
Deweloperzy zaciągnęli hamulec na święta. Dane z mieszkaniówki po grudniu
Budownictwo
Deweloperzy podsumowują sprzedaż mieszkań w 2024 roku
Budownictwo
Co z prezentacją cen? UOKiK o obowiązkach firm
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”
Budownictwo
Ghelamco chce budować mniejsze biurowce i mieszkania z wyższej półki
Budownictwo
Prezes Grupy Mirbud: inwestycje infrastrukturalne przyspieszą