Prezes PiS Jarosław Kaczyński wspominał podczas weekendowego spotkania z wyborcami, że rozważany jest preferencyjny kredyt dla młodych rodzin. Polityk nie wyszedł z inicjatywą, tylko odpowiadał na pytanie z sali – konkretów padło więc jak na lekarstwo. Kaczyński powiedział o potencjale 50 tys. rodzin rocznie, oprocentowaniu 2 proc. w skali roku i o tym, że różnicę dopłaciłby Bank Gospodarstwa Krajowego.
Na podstawie tych zdawkowych informacji można więc jedynie spekulować, że program „kredyt z gwarantowanym niskim oprocentowaniem” mógłby być podobny do uruchomionego niedawno programu „kredyt z gwarantowanym wkładem własnym”. Pożyczki mogłyby zatem udzielać chętne do tego banki komercyjne, które zawarłyby umowę z BGK, a ten najwyraźniej miałby dopłacać im różnicę między 2 proc. a stawką rynkową.
W maju ub.r. ogłoszenie mieszkaniowego komponentu Polskiego Ładu pociągnęło w górę kursy deweloperów. Deklaracja prezesa z weekendu PiS została przez inwestorów zignorowana.
Koszty zamiast wędki
Marcin Krasoń, ekspert portali Obido/Otodom, który w piątek był gościem programu „Prosto z Parkietu”, gdzie poruszaliśmy m.in. wątek interwencji państwa w mieszkaniówce, uważa, że stawka 2 proc. ze wspomaganiem BGK brzmi jak bardzo ciekawa oferta dla konsumentów, ale diabeł tkwi w szczegółach.
– Kto i na jakich zasadach miałby skorzystać z programu? Na jak długo? Czy możliwość ta zależałaby od dochodów, kwoty zaciąganego kredytu, a może wysokości raty? Jak długo program byłby dostępny i kiedy można by z niego korzystać? – mnoży pytania Krasoń. – Dziś niska zdolność kredytowa i wysokie raty są dużym wyzwaniem i problemem Polaków, więc mądrze i szybko przygotowane rozwiązanie mogłoby pomóc, aczkolwiek w kwestii zdolności pomóc można zdecydowanie łatwiej i szybciej: rezygnując z rekomendacji S KNF – zaznacza.