Jedni mówią, że ceny mieszkań będą w końcu spadać w sposób zdecydowanie mocniejszy niż obecna stabilizacja (nominalnie) – bo popyt jest tak osłabiony, ze deweloperzy nie będą mieć wyjścia. Druga teoria mówi, że nic takiego się nie stanie, deweloperzy przeczekają, najwyżej ograniczą produkcję, a cen i marż odpuszczać nie będą. Której teorii jest pan zwolennikiem?
Zdecydowanie bliżej tej drugiej, czyli kontynuacji tego, co obserwujemy obecnie. Od ładnych paru miesięcy nominalne stawki za mkw. na rynku pierwotnym i wtórnym stabilizują się, a przy inflacji, która już przekroczyła 16 proc., i wzroście wynagrodzeń, realnie ceny mieszkań spadają. Na nominalne spadki nie ma raczej szans – z kilku powodów. Mamy chociażby rosnące ceny energii, co przełoży się na ceny materiałów budowlanych, któryś z decydentów powiedział, że ceny energii wzrosną o „tylko” 40 proc., co brzmi trochę jak czarny humor.
Rynek pierwotny i wtórny – zarówno kupujący, jak i sprzedający – generalnie jest w stanie wyczekiwania na jakieś ożywienie, szczególnie w kredytach hipotecznych. To niska dostępność kredytów jest teraz czynnikiem blokującym popyt na mieszkania. O ożywieniu moglibyśmy powiedzieć, gdyby spadło oprocentowanie kredytów. Do tego potrzebna byłaby zdecydowana obniżka stóp procentowych, na co się nie zanosi, biorąc pod uwagę choćby ostatnie odczyty inflacji. Kredyty są jednak niedostępne również z powodu rekomendacji KNF nakazującej bankom badać, czy klient wytrzymałby stopy o jeszcze 5 pkt proc. wyższe niż bieżące. To oczywiście bardzo potrzebny mechanizm ograniczający ryzyko, ale powinien być stosowany na początku cyklu podwyżek stóp, a nie w zasadzie w szczycie. Nie jest też zrozumiałe, dlaczego takie restrykcje dotyczą też kredytów o czasowo stałej stopie. Myślę, że poluzowanie byłoby rozsądne i jednym ruchem odblokowałoby rynek kredytowy i mieszkaniowy.
Do KNF apelował o to Polski Związek Firm Deweloperskich, ale urząd na razie nie pali się, by zmieniać rekomendację. W transakcjach króluje gotówka – jak długo może płynąć na rynek nieruchomości? Część to popyt inwestycyjny, zachęcany dobrą sytuacją na rynku najmu, choć jest ona nienaturalnie stymulowana napływem uchodźców i utratą przez część Polaków zdolności kredytowej...