Na koniec września tego roku wartość bilansowa hipotecznych kredytów w CHF wynosiła 68,7 mld zł. To o 12,1 mld zł mniej niż rok wcześniej, i aż o 95,5 mld zł mniej niż w szczytowym 2011 r. (wówczas wynosiła ona 164 mld zł) – wynika z danych Narodowego Banku Polskiego dotyczących sektora bankowego.
Szybko spada też udział pożyczek frankowych w wartości hipotek ogółem dla gospodarstwa domowych. Obecnie stanowią one 14,2 proc., podczas gdy rok wcześniej było to 16,4 proc., a na początku 2009 r. aż 70 proc.
Takie trendy widać w zasadzie we wszystkich bankach. Przykładowo w PKO BP, który udzielił najwięcej kredytów walutowych (w tym w CHF), obecnie ich wartość wynosi 13,3 mld zł, co stanowi 12,4 proc. całego portfela hipotecznego. Pięć lat temu było to odpowiednio 30 mld zł i niemal 30 proc. W Banku Millennium wartość frankowych hipotek spadła w ciągu pięciu lat z 15,7 mld zł do 8,1 mld zł (a udział w portfelu kredytów mieszkaniowych do osób fizycznych – z 60 do 19 proc.), zaś w mBanku nastąpił spadek odpowiednio z 19,2 mld zł do 9,7 mld zł oraz z 57 proc. do ok. 20 proc.
Systematyczne obniżanie się wartości bilansowej kredytów frankowych wynika m.in. z faktu, że część osób już spłaciła swoje zobowiązania (a nowych hipotek walutowych banki w zasadzie nie udzielają). Z danych podawanych przez Komisję Nadzoru Finansowego wynika, że na koniec września 2022 r. liczba umów kredytów mieszkaniowych w CHF wynosiła ok. 380 tys. wobec ok. 460 tys. jeszcze w połowie 2019 r.
Przede wszystkim jednak jest to efekt pewnych „papierowych” zapisów, bo portfel walutowy zmniejsza się także na skutek tworzenia rezerw na ryzyko prawne (zgodnie ze standardem MSSF9 rezerwy na ryzyko prawne pomniejszają wartość bilansową brutto kredytów w CHF od grudnia 2020 r.), oraz zawieranych przez banki polubownych ugód (zwykle oznaczają one „przewalutowanie” kredytu na złote). A że zarówno pozwów sądowych w sprawach frankowych, jak i ugód ciągle przybywa, to i takich „odpisów” w bankowych rachunkach jest coraz więcej.