Tak jak jeszcze rok temu nie było widać końca gwałtownych zwyżek cen gazu w Europie, tak teraz jego notowania systematycznie ustanawiają kolejne minima. Surowiec, który już miesiąc temu tracił w skali tego roku połowę wartości, zmierzał w środę do zamknięcia maja przeceną o kolejne 35 proc. Nic nie zapowiada, by napełnienie magazynów przed kolejnym sezonem grzewczym sprawiło jakąkolwiek trudność, a tymczasem wszystko wskazuje, że przemysłowy popyt na błękitne paliwo obniżył się trwale (ramka 1).
Ropy i gazu ci u nas dostatek
Wyraźne pogorszenie koniunktury dotknęło także rynek ropy naftowej, w czym nie przeszkodziły kierowane do traderów przez saudyjskiego ministra ds. energii, księcia Abdulaziza bin Salmana (na zdjęciu) ostrzeżenia, by ci „uważali” (ramka 2).
Do tego, że surowców energetycznych na świecie znów nie brakuje, przyczynia się przekierowanie ich dostaw, pozwalające Rosji wręcz na zwiększenie dostaw ropy.
O ile jednak węgla i gazu jest już w Europie za dużo, o tyle po wprowadzeniu embarga na rosyjski diesel rośnie jego import z innych kierunków (ramka 3). Tymczasem tegoroczna przecena surowców zaskoczyła bank Goldman Sachs, który od dłuższego czasu konsekwentnie zapowiada kolejne zwyżki.
To jednak nie zniechęca instytucji, najwyraźniej obstawiającej, że co się odwlecze, to nie uciecze (ramka 4).