Polska zajmuje w tym zestawieniu czwarte miejsce, za Turcją, Meksykiem i Czechami. Te rynki mają największy potencjał wzrostowy w 2018 r. Na drugim biegunie są Indonezja, Indie i Chiny.
Czy na rankingu Bloomberga można polegać? – Jeśli ktoś szuka okazji inwestycyjnych, Turcja i Meksyk rzeczywiście się wyróżniają, bo tamtejsze aktywa są obecnie relatywnie tanie – powiedział Takeshi Yokouchi, zarządzający funduszami w Daiwa SB Investments. – Rynki azjatyckie są dziś relatywnie drogie, bo solidne fundamenty gospodarcze przyciągały kupujących – dodał.
Wysoka pozycja Meksyku i Turcji w zestawieniu Bloomberga, podobnie jak niska pozycja Indii i Chin, rzeczywiście ma w dużej mierze związek z wycenami aktywów, zwłaszcza w ujęciu dolarowym. Na dwóch pierwszych rynkach akcje i obligacje są tańsze niż średnio w minionej dekadzie, a przy tym słabsze są ich waluty. Z kolei na rynkach Azji wyceny aktywów są wysokie w ujęciu historycznym, a waluty mocne (chodzi o tzw. realny efektywny kurs).
Nieco inaczej jest w przypadku Polski (oraz Czech). Ranking Bloomberga, oprócz wyceny aktywów i waluty, uwzględnia jeszcze trzy zmienne (a dokładnie ich wartości na tle średniej z minionej dekady): tempo wzrostu PKB, saldo rachunku obrotów bieżących oraz ocenę wiarygodności kredytowej kraju. Polska wysoką pozycję w rankingu zawdzięcza głównie nadwyżce na rachunku obrotów bieżących. Choć jest ona niewielka (w pierwszych trzech kwartałach ub.r. wynosiła niespełna 1 mld euro), ma wymiar historyczny: Polska bowiem tradycyjnie miała znaczący deficyt na tym rachunku.
Pomijając kryterium salda obrotów bieżących, które wydaje się najmniej istotne dla inwestorów, Polska jest w rankingu Bloomberga na siódmej pozycji. – W pierwszej chwili ten parametr może się rzeczywiście wydawać nieistotny, ale w mojej ocenie tak nie jest. Saldo obrotów bieżących często bagatelizowane jest w sytuacji optymizmu na rynku, ale jest fundamentalne w momentach gorszych, gdy kapitał zagraniczny odpływa – tłumaczy Jarosław Leśniczak, główny strateg rynków globalnych w PZU TFI. Przypomina, że saldo bilansu obrotów bieżących stanowi miarę uzależnienia danego kraju od kapitału zagranicznego. – Duży deficyt oznacza, że rynek jest wrażliwy na „kaprysy" tego kapitału – mówi.