Komitet otwartego rynku pozostawił na marcowym posiedzeniu stopy procentowe na niezmienionym poziomie, ale postanowił zmniejszyć tempo zacieśniania ilościowego z 60 do 40 mld dolarów miesięcznie.
To salomonowe wyjście koresponduje z zasadą podwójnego mandatu Fed, czyli dbanie o osiągnięcie stanu pełnego zatrudnienia, z drugiej zaś dążenie do sprowadzenia inflacji do założonego celu, znajdującego się na poziomie około 2 proc. Inflacja pozostaje wciąż znacznie powyżej tego celu, co przemawia za utrzymaniem stóp, ale sytuacja na rynku pracy ulega od pewnego czasu pogorszeniu, co powinno skłaniać do łagodzenia warunków monetarnych. Na dodatek zwiększają się obawy o kondycję amerykańskiej gospodarki, a prognozy inflacji są niezbyt optymistyczne. Choć Jerome Powell uspokajał, że gospodarka jest silna, a warunki na rynku pracy stabilne, to jednak prognozę dynamiki wzrostu PKB na ten rok obniżono z 2,1 do 1,7 proc., a inflacji PCE podwyższono z 2,5 do 2,7 proc. Nieznacznie wyższa ma także być stopa bezrobocia.
Ewakuacja kapitału z USA, Europa zyskuje
Reakcja Wall Street na decyzje Fed i informacje po posiedzeniu była pozytywna. S&P 500 zwyżkował w środę o 1,1 proc., Nasdaq Composite rósł o 1,4 proc., a Dow Jones o 0,9 proc. O 1,7 proc. w górę szedł Russell 2000, grupujący mniejsze amerykańskie firmy. Nowojorskie indeksy wciąż jednak znajdują się w fazie korekty. Od początku roku główne indeksy tracą od ponad 1 proc. (Dow Jones) przez 3,5 proc. (S&P 500) do niemal 8 proc. (Nasdaq Composite). Coraz głośniej mówi się, choć chyba z niewielką przesadą, o ewakuacji kapitału z amerykańskiego rynku akcji i przesuwaniu go w kierunku akcji europejskich.
Rzeczywiście indeksy europejskie mocno zwyżkują, w szczególności zaś niemiecki DAX, który jest aż o 17 proc. wyżej niż na początku roku. Te dysproporcje w zachowaniu indeksów można tłumaczyć na kilka sposobów. Akcje europejskie są bardziej atrakcyjne pod względem wycen niż przegrzane papiery spółek amerykańskich, w szczególności z sektora nowych technologii. Rosną obawy o pogorszenie się koniunktury w amerykańskiej gospodarce, a pesymiści nie wykluczają nawet wejścia jej w recesję. Co prawda kondycja gospodarki strefy euro, w tym niemieckiej, jest bardzo słaba, jednak źródłem optymizmu są zapowiedzi przeznaczenia w najbliższych latach 500 mld euro na inwestycje infrastrukturalne oraz zwiększenie wydatków w przemyśle obronnym. Wciąż duża niepewność związana jest z decyzjami Donalda Trumpa, w szczególności zaś skali i konsekwencji rozkręcającej się wojny celnej. Cła w podobnym stopniu niekorzystnie wpływać będą zarówno na gospodarkę amerykańską, jak i strefy euro.
Do czwartku DAX rósł o 1,1 proc., a indeks niemieckich średnich firm sDAX skoczył aż o 3,4 proc. Paryski CAC40 zwyżkował o 0,8 proc., a londyński FTSE 250 o 0,5 proc. Nastroje na parkietach naszego kontynentu pozostają więc wciąż bardzo dobre i nie widać sygnałów korekty, co potwierdza tezę o przepływie kapitału z USA do Europy. Wzrostowa tendencja utrzymuje się także na rynkach wschodzących. W trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia MSCI Emerging Markets szedł w górę o 0,5 proc. To trzeci wzrostowy tydzień z rzędu, a indeks od początku roku zyskuje nieco ponad 7 proc. Dobre nastroje powracają na giełdy azjatyckie, między innymi dzięki zapowiedziom chińskich władz wzmożenia działań zmierzających do pobudzenia konsumpcji. Co prawda Shanghai Composite do czwartku tracił 0,3 proc., ale indeks w Hongkongu rósł o 1,1 proc.