Główni akcjonariusze trzęsą kursem

Rynek na ogół z dużą rezerwą i niepewnością podchodzi do transakcji sprzedaży akcji spółki przez jej właścicieli. Często niesłusznie.

Publikacja: 20.03.2018 09:35

Sprzedaż akcji spółki przez kluczowego akcjonariusza z reguły wywołuje niepokój pozostałych uczestników rynku. Inwestorzy wychodzą z założenia, że główni akcjonariusze wiedzą najlepiej, co się dzieje w spółce, więc zmniejszanie zaangażowania w jej kapitale może rodzić wątpliwości na rynku, czy wszystko jest z nią w porządku.

– Taka sytuacja zazwyczaj jest negatywnie interpretowana przez inwestorów jako oznaka spadku wiary głównego akcjonariusza w dalszy rozwój biznesu, bez względu na oficjalne powody takiego ruchu, jeśli w ogóle są podawane do wiadomości. Często rynek to także odczytuje jako zapowiedź pogorszenia wyników lub otoczenia biznesowego spółki – przyznaje Sebastian Trojanowski, zarządzający portfelami TMS Brokers.

Ważne są okoliczności sprzedaży

Nie bez znaczenia są okoliczności rynkowe, w których kluczowy akcjonariusz decyduje się na sprzedaż posiadanych walorów kontrolowanej spółki. – Dużo jednak zależy od szerszego kontekstu, gdyż nieco inaczej rynek odbiera sprzedaż pakietu po okresie silnego wzrostu, a inaczej po dłuższym okresie spadku i napiętej sytuacji bilansowej. W pierwszym wypadku taka decyzja może wynikać z naturalnej chęci uwolnienia części środków i przesunięcia ich na inne obszary w celu dywersyfikacji majątku. Niemniej, zawsze należy patrzeć na fundamenty spółki i jej perspektywy biznesowe, jeśli te pozostają korzystne, to takie wahnięcie kursu może być dobrą okazją do zwiększenia zaangażowania – uważa ekspert.

Najczęściej sprzedaż odbywa się w formule przyspieszonej budowy księgi popytu (ABB). W ten sposób tylko w tym roku swoje udziały sprzedawali najwięksi akcjonariusze British Automotive Holding czy Auto Partnera. W całym 2017 roku takich transakcji było dużo więcej. Zdarzają się sytuacje, że mniejsze pakiety papierów upłynniane są poprzez rynek, co oczywiście nie pozostaje bez wpływu na notowania spółki. Taką ścieżkę obrał główny akcjonariusz Ursusa Andrzej Zarajczyk, który w ostatnich miesiącach systematycznie zmniejszał zaangażowanie w kapitale przemysłowej spółki. W wyniku przeprowadzonych transakcji kontrolowane przez niego podmioty zmniejszyły udział w kapitale zakładowym Ursusa z ponad 50 proc. do 45,7 proc. Pozyskane środki pozwoliły sfinansować wykup pozostałych udziałów w Ursusie Bus, spółce córce Ursusa specjalizującej się w produkcji m.in. autobusów elektrycznych. Warto zaznaczyć, że mimo zejścia poniżej progu 50 proc. Andrzej Zarajczyk w dalszym ciągu kontroluje holding.

– Podjęliśmy decyzję o możliwości kontrolowania Ursusa 40-proc. pakietem. Upłynnione udziały zostały zainwestowane w Ursusie Bus. Teraz w 100 proc. kontrolujemy tę spółkę. Kolejne transakcje będą przeznaczone na dofinansowanie jej rozwoju – tłumaczył okoliczności sprzedaży akcji Karol Zarajczyk, prezes Ursusa. Przetasowania w akcjonariacie negatywnie wpłynęły na notowania spółki. Od października 2017 r., gdy miały miejsce pierwsze transakcje, akcje straciły na wartości ponad 25 proc.

Motywy nie zawsze oczywiste

Motywacje sprzedających mogą być różne i nie zawsze muszą wynikać z brakiem wiary w dalszy rozwój spółki, choć i takie przypadki mają miejsce na rynku. Tak mogło być w przypadku Indaty, gdzie jeszcze do niedawna ponad 31 proc. akcji posiadał jej były prezes Grzegorz Czapla. Jednak w ciągu ostatnich miesięcy upłynnił znaczące pakiety akcji. Ruchy te są o tyle zastanawiające, że niedawno na jaw wyszło, iż Indata ma problemy z regulowaniem bieżących zobowiązań, wynikające przede wszystkim z pogorszenia płynności finansowej w całej grupie, co mocno zachwiało jej notowaniami. W efekcie kilka dni temu zarząd zapowiedział złożenie wniosku o ogłoszenie upadłości. Co ciekawe, wyniki raportowane przez spółkę nie zapowiadały kłopotów. Dlatego okoliczności sprzedaży akcji Indaty przez głównego akcjonariusza zainteresowały nawet Komisję Nadzoru Finansowego.

Czasem sprzedaż może wynikać z oczekiwań związanych ze zwiększeniem free floatu spółki. Z początkiem tego roku duży, bo aż 25-proc., pakiet akcji British Automotive Holding upłynnił Mariusz Książek. Wciąż jednak pozostaje największym akcjonariuszem spółki.

– Transakcja pozwoli zwiększyć free float i stanowi kolejny etap uwolnienia wartości BAH – tłumaczył swoją decyzję Mariusz Książek. – Przyczynkiem do wyższej wyceny będzie w przyszłości bardzo dobra sytuacja fundamentalna, finansowa i dywidendowa spółki, ale także czynniki techniczne, jak dysponowanie znaczącymi pakietami o cenie zbliżonej do obecnej przez szerokie grono inwestorów instytucjonalnych - podsumował. Książek nie krył też, że uwolnienie środków ze sprzedaży pozwoli mu sfinansować inne inwestycje. Warto przypomnieć, że z końcem ubiegłego roku ujawnił się akcjonariacie producenta radiofarmaceutyków Synektika z ponad 26-proc. pakietem akcji, zostając jej największym akcjonariuszem.

Spadek kursu potencjalną okazją?

Zdaniem Dawida Stolarka, doradcy inwestycyjnego Efix DM, na transakcję sprzedaży akcji przez głównego właściciela nie zawsze należy patrzeć przez pryzmat skrywanej wiedzy o pogarszających się perspektywach spółki. – Choć niestety tego typu ryzyko czasem się materializuje, czego doskonałe przykłady mieliśmy choćby w zeszłym roku. Na rynku, jak i w życiu, nic nie trwa wiecznie i nie należy oczekiwać również od dominujących akcjonariuszy, że będą utrzymywać niezmienne zaangażowanie w posiadanych przez siebie spółkach. Zwłaszcza w obecnych czasach, gdy pokolenie pierwszych przedsiębiorców, którzy budowali swoje firmy w okresie przemian ustrojowych, zbliża się do wieku emerytalnego, co sprawia, że intensywnie muszą myśleć o rozwiązaniu kwestii sukcesji. W takim przypadku zmiana wiodącego akcjonariusza wcale nie musi być dla spółki zła. Dopływ świeżej krwi i nowe spojrzenie na spółkę oraz rynek, na którym ona funkcjonuje, może przyczynić się do uruchomienia opcji rozwojowych, które do tej pory nie były wykorzystywane – zauważa ekspert.

Czy potencjalny spadek kursu wywołany informacją o zmniejszeniu udziału w kapitale przez głównego udziałowca powinien być wykorzystany do zwiększenia zaangażowania w jej papiery?

– Jeżeli uważamy, że rynek przecenia wagę informacji, natomiast spółka ma solidne fundamenty, jest korzystnie wyceniana, a historia jej dotychczasowego związku z giełdą nie budzi wątpliwości odnośnie do intencji dotychczasowego dominującego właściciela, to należy taki ruch rozważyć – ocenia Stolarek.

Co istotne, spadek kursu nie musi wynikać wyłącznie z przeprowadzonych transakcji. Rynek często dyskontuje takie ruchy, obawiając się zwiększenia podaży akcji. W tym kontekście istotną informacją dla rynku mogą być tzw. lock-upy, czyli umowy ograniczające akcjonariuszom sprzedawanie swoich akcji przez określony okres, które zwykle towarzyszą ofertom publicznym albo pojawiają się po przeprowadzeniu transakcji ABB (przyśpieszonej budowy księgi popytu). Warto przy tym pamiętać, że wygaśniecie zobowiązania daje akcjonariuszom tylko możliwość sprzedaży akcji, do czego wcale nie musi dojść.

[email protected]

W ciągu ostatnich 12 miesięcy Aleksander Górecki i Katarzyna Górecka, główni akcjonariusze Auto Partnera, dwukrotnie sprzedawali posiadane udziały poprzez ABB, co za każdym razem wywoływało gwałtowną negatywną reakcję rynku. Kurs spółki szybko jednak odrabiał stratę.

Właściciel British Automotive Holding z początkiem tego roku zmniejszył swój stan posiadania w spółce, upłynniając 25-proc. pakiet akcji z wykorzystaniem formuły ABB. Od tamtej pory, czyli w ciągu zaledwie nieco ponad dwóch miesięcy, papiery spółki potaniały o prawie 25 proc.

Notowania Indaty w ostatnich tygodniach ugięły się pod ciężarem kłopotów finansowych, których efektem jest wniosek o ogłoszenie upadłości spółki. Zanim problemy te zostały upublicznione, główny akcjonariusz zdążył pozbyć się znaczącego pakietu akcji firmy.

W 2017 roku Leszek Czarnecki wyszedł z akcjonariatu LC Corp, pozbywając się wszystkich akcji dewelopera. Jego miejsce zajęli inwestorzy instytucjonalni, którzy wzięli udział w przyspieszonej budowie księgi popytu. Od tamtej pory akcje spółki zyskały prawie 40 proc.

W 2017 roku akcjonariusze LiveChata dwukrotnie sprzedawali akcje spółki w ramach ABB, co za każdym razem oznaczało przecenę notowań. Za pierwszym razem część walorów sprzedali założyciele spółki, za drugim byli to inwestorzy finansowi. Kurs do tej pory nie odrobił strat po ostatniej transakcji.

Główny akcjonariusz Ursusa, Andrzej Zarajczyk, od kilku miesięcy systematycznie zmniejszał zaangażowanie w akcjonariacie, co wyraźnie ciążyło notowaniom spółki. Od października 2017 r., gdy miały miejsce pierwsze transakcje, akcje Ursusa straciły na wartości ponad 25 proc.

Analizy rynkowe
Spółki biotechnologiczne cztery lata po pandemii
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Analizy rynkowe
Na giełdzie w Warszawie nie widać końca korekty
Analizy rynkowe
Spółki z WIG20 w odwrocie. Kiedy znów wrócą do łask?
Analizy rynkowe
Krajowe akcje u progu bessy. Strach o zaostrzenie wojny na Wschodzie
Materiał Promocyjny
Samodzielne prowadzenie księgowości z Małą Księgowością
Analizy rynkowe
Trump 2.0, czyli nie graj przeciwko Ameryce
Analizy rynkowe
W 2024 r. spółki mają pod górkę. Które osiągną cele?