– Polska wyróżnia się na tle innych krajów europejskich jako „złota wyspa”, gdzie popyt na złote sztabki i monety pozostaje stabilny pomimo globalnych wahań na rynku – ocenia Adam Stroniawski, dyrektor zarządzający ds. sprzedaży w Mennicy Skarbowej. Spółka notowana od 12 lat na rynku NewConnect określa się jako największy diler złota inwestycyjnego i innych metali szlachetnych w Polsce.
Wspomnianą przez Stroniawskiego stabilność popytu nad Wisłą pokazują też wyniki Mennicy Skarbowej, która w ciągu trzech kwartałów tego roku sprzedała ponad dwie tony złota. To o 6,4 proc. więcej porównaniu z takim samym okresem minionego roku, który nie był najlepszy dla dilerów złotego kruszcu, bo przyszedł po rekordowym roku 2022.
Wtedy zaś wybuch wojny w Ukrainie i pobudzony przez nią kryzys inflacji wywołał globalną gorączkę zakupów złota, uważanego powszechnie za bezpieczną przystań w czasach zawirowań i zwiększonej niepewności. Indywidualni inwestorzy w Polsce kupili w 2022 r. ok. 19 ton złotych monet i sztabek, czyli ponadtrzykrotnie więcej, niż wynosiły przeciętne roczne inwestycje w złoty kruszec w spokojnych latach przed wybuchem pandemii.
O dwie tony mniej
Rekord z 2022 r. nieprędko uda się pobić. W ubiegłym roku wyhamowanie inflacji, mniejsze obawy związane z wojną w Ukrainie, a także sporo możliwości inwestycyjnych w bankach i na giełdach sprawiły, że rynek indywidualnych inwestycji w złoto przysiadł. Nie tylko w Polsce, gdyż według World Gold Council globalny popyt na ten kruszec skurczył się o ponad 5 proc. w ujęciu rocznym (spadek byłby jeszcze większy, gdyby nie zakupy banków centralnych).
Jak szacują eksperci Grupy Goldenmark, ubiegłoroczna sprzedaż złota inwestycyjnego nad Wisłą wyniosła ok. 12 ton, co oznacza popyt niemal o 37 proc. mniejszy niż w rekordowym 2022 r.