Złoty, podobnie jak inne waluty krajów Europy Środkowo-Wschodniej, w czwartek nadal osłabiał się do głównych walut.
Wielka ucieczka do dolara
Tuż przed zamknięciem tego wydania „Parkietu" kurs CHF/PLN sięgał już prawie 4,33, czyli urósł od początku roku aż o 10,4 proc. i przebił poziom z czarnego czwartku z połowy stycznia 2015 r. Kurs EUR/PLN urósł od początku roku o ponad 7 proc. i w czwartek chwilowo przekroczył nawet 4,60, pod wieczór jednak nieco obniżył się do 4,55, co jest najwyższym poziomem od kryzysowego 2008 r. Z kolei USD/PLN urósł od początku roku o 12,6 proc., do 4,26, najwyższego poziomu od końca 2016 r.
Dokąd mogą dotrzeć notowania? – Nie ma sensu rozmawiać o konkretnych poziomach. Jesteśmy w sytuacji totalnego braku zaufania do wartości aktywów przy niepohamowanym popycie na płynność w USD. W tym otoczeniu złoty jest traktowany jak każde inne źródło ryzyka, bez zważania na pakiety fiskalne i determinację banku centralnego. Dopóki rynki finansowe pozostają pod silnym wpływem strachu przed koronawirusem, słabość złotego jest nie do uniknięcia – mówi Konrad Białas, główny ekonomista TMS Brokers.
Ocenia, że wśród głównych walut dolar jest królem. – Euro i frank mają podobny status bezpiecznych przystani, choć unijna waluta jest obciążona premią za ryzyko rosnącego zadłużenia państw członkowskich. Stąd w relacji USD do EUR, euro będzie słabsze. O franku można powiedzieć dodatkowo to, że Szwajcarski Bank Narodowy przede wszystkim dba o stabilność EUR/CHF, ale presja rynku na umocnienie franka wzrasta – dodaje Białas.
– Sytuacja jest bardzo dynamiczna, ale nie spodziewałbym się interwencji banku centralnego, gdyż złoty traci za sprawą czynników zewnętrznych. Przełomu upatrywałbym w statystykach dotyczących koronawirusa. Jeden, dwa dni z mniejszą dynamiką nowych zakażeń w Europie czy USA i rynki mogą bardzo szybko rozegrać scenariusz, że zbliżamy się do apogeum pandemii – uważa Marek Rogalski, analityk DM BOŚ. Zwłaszcza że w wyniku działań banków centralnych mamy gigantyczny zalew taniego pieniądza. – O korektę łatwo, ale to będzie tylko korekta. Jak pandemia minie, pojawi się masa pytań o koszty, także te ukryte w postaci baniek zadłużeniowych – zaznacza Rogalski.