Fed daje jasno do zrozumienia, że w 2024 r. można spodziewać się obniżek stóp. EBC pozostaje bardziej powściągliwy, co trochę stoi w sprzeczności do tego, co dzieje się w gospodarkach strefy euro. Czy więc ten efekt potencjalnego zaskoczenia w Europie nie będzie większy i tym samym odbije się to na notowaniach wspólnej waluty?
Banki centralne to faktycznie klucz, by zrozumieć to, co będzie się działo na rynku w przyszłym roku. Patrząc zdroworozsądkowo, faktycznie wydaje się, że bardziej prawdopodobne są ruchy ze strony EBC, bo gospodarka europejska jest słaba. W Stanach Zjednoczonych gospodarka pozostaje natomiast relatywnie silna. Jak jednak widać, rynek bierze pod uwagę także to, jakie było historyczne nastawienie EBC do wszelkich działań. Instytucja ta zazwyczaj była tym bankiem centralnym, który był opóźniony, zarówno jeśli chodzi o podwyżki, jak i obniżki stóp. Mam wrażenie, że teraz decydenci z EBC znów nie będą chcieli wyjść przed szereg. Kiedy spojrzymy na informacje, które pojawiały się w połowie grudnia, to też dominował przekaz, że przed czerwcem nie mam mowy o obniżkach stóp w strefie euro, chociaż oczywiście pozostaje pytanie, ile było w nich prawdy.
Co to wszystko oznacza dla EUR/USD? Jesteśmy obecnie przy poziomie 1,11, a za sobą mamy jednak już dość wyraźny ruch wzrostowy.
To, że EUR/USD jest przy poziomie 1,11, to właśnie odzwierciedlenie oczekiwań dotyczących tego, kto pierwszy może ciąć stopy procentowe. Zdrowy rozsądek mówi o EBC, realia o Fedzie. Skoro takie są realia, to mamy osłabienie dolara. Poza tym jest grudzień, a to nie jest czas na zmianę trendu. Wszelkie decyzje zapadają dopiero w styczniu. Kiedy mówimy o dolarze, nie możemy też zapomnieć o spadających rentownościach amerykańskich obligacji. To też pokazuje, co rynek myśli o Rezerwie Federalnej. Każdy trend ma jednak korekty. To, co widzimy teraz na rynku dolara, jest moim zdaniem nadmiernym osłabieniem, które może zostać skorygowane w styczniu lub lutym wraz z przesuwaniem się oczekiwań na pierwszą obniżkę stóp. Nawet jeśli jednak dojdzie do takiego ruchu, to nie zakładam, aby był on bardzo trwały.
Nasza waluta też w ostatnich tygodniach wykonała bardzo wyraźnych ruch, umacniając się – czy to względem dolara, czy też euro. Czy w tym ruchu nie zaszliśmy jednak za daleko?
Rynek cały czas brnie w silniejszego złotego. Odbywa się to głównie poprzez parę USD/PLN. Obecnie rynek zakłada, że RPP może nie być aż tak chętna do obniżania stóp procentowych – przynajmniej w takiej skali, jak to mogą robić inne banki centralne. Druga sprawa to oczywiście wątek KPO. Ekonomiści też wskazują, że nasza gospodarka w 2024 r. będzie przyspieszać. Zwróciłbym jednak uwagę, że mamy bardzo niebezpieczną sytuację w postaci wzrostu zadłużenia i nierównowagi budżetowej. To, co mamy zapisane, to dziura budżetowa przekraczająca 5 proc. PKB. To jest czynnik, który w długim okresie może szkodzić naszej walucie.