Wyczekiwanie – tak najkrócej można określić środowe wydarzenia na rynku walutowym. Rynek wyczekiwał przede wszystkim na nowe impulsy, ale tych zabrakło. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że kalendarz makroekonomiczny w środę nie rozpieszczał, ciężko było oczekiwać fajerwerków. Inna sprawa, że złoty po ostatnim rajdzie też potrzebował odpoczynku.
Nie dziwi więc fakt, że złoty notował w środę niewielkie zmiany. Po południu nieznacznie osłabiał się wobec dolara. Był to ruch o 0,2 proc. i amerykańska waluta była wyceniana na 3,94 zł. Złoty zyskiwał za to nieznacznie względem euro, którego wycena wciąż utrzymuje się poniżej 4,14 zł.
Dolar czeka na Nvidię
Główna para walutowa EUR/USD znów w środę na trwałe próbowała wyjść powyżej poziomu 1,05, ale po raz kolejny próba ta zakończyła się porażką.
– Ani silny ruch w dół na rentownościach obligacji, ani też lepsze wieści w temacie Ukrainy nie są w stanie dać takiego impulsu. To może pokazywać, że dolar może jednak bardziej skłaniać się ku reakcji na falę risk-off, niż reagować w ślad za oczekiwaniami wobec Fed (które notabene, po słowach Bessenta o rynku pracy, zaczynają stawać się bardziej realne). W takiej sytuacji kluczowym elementem staje się Nvidia, a konkretnie jutrzejsza reakcja Wall Street na publikowane dzisiaj po 22:00 wyniki finansowe tego technologicznego giganta. Jeżeli staną się pretekstem do kolejnej fali wyprzedaży na rynkach, to EUR/USD może zejść poniżej ważnego wsparcia przy 1,0450 jeszcze przed końcem tygodnia – wskazuje Marek Rogalski, analityk walutowy DM BOŚ.