Na początku roku analitycy spodziewali się siły dolara i powszechne były oczekiwania, że euro zrówna się wyceną z dolarem. Tak się jednak nie stało. Co poszło nie tak?
Przede wszystkim mieliśmy zaskoczenie w postaci działań w Europie. Mam głównie na myśli pakiet stymulacyjny, który został przyjęty przez niemiecki Bundestag. Były duże obawy o to, co przyniosą wybory w Niemczech, ale one ostatecznie nie doprowadziły do radykalnych zmian na tamtejszej scenie politycznej. Zamiast tego przyniosły zmianę postrzegania Niemiec w kontekście zadłużenia. Przyszły kanclerz Niemiec zaproponował duże wydatki na infrastrukturę.
Mają one przekroczyć 0,5 bln euro w najbliższej dekadzie. Dodatkowo Niemcy mają wydawać więcej pieniędzy na zbrojenia. W tym przypadku można więc mówić o mocnym zwrocie i porzuceniu doktryny, której Niemcy trzymały się przez wiele lat. To doprowadziło do wyraźnego wzrostu rentowności obligacji niemieckich w marcu i na bazie tego zaczęło także zyskiwać euro. Rynki zaczęły wyceniać to, że niemiecki zwrot będzie miał przełożenie na politykę monetarną w strefie euro.
Warto jednak też zwrócić uwagę, że w końcówce marca rentowności niemieckich obligacji spadły i osiągnęły nawet niższe poziomy niż te, które widzieliśmy przed ogłoszeniem działań stymulacyjnych. Jak na razie można przyjąć założenie, że faktycznie mieliśmy duży wzrost pary EUR/USD, ale to, czy będzie on utrzymany, to zupełnie inna sprawa.
Czy to oznacza, że temat parytetu może jeszcze wrócić w tym roku?
Patrząc przez dzisiejszy pryzmat, można powiedzieć, że parytet jest daleko. Nie można jednak odrzucić scenariusza, w którym dolar zyskuje na wartości, a para EUR/USD cofa się do poziomu 1,06. Znamienny jest fakt, że teraz słabość dolara pokryła się ze słabością indeksów w Stanach Zjednoczonych. Mieliśmy spadki na Wall Street, a w tym czasie indeksy europejskie szły do góry. Kapitał krąży więc po świecie i geograficznie przesunął uwagę w inne rejony świata. Można więc sobie zadać teraz pytanie, co się stanie, jeśli na Wall Street dojdzie do odbicia w górę. Mamy tam już sporą przecenę, apogeum strachu związane z tym, co zrobi Donald Trump, i niepewność dotyczącą ceł, które mają być zaprezentowane w środę. Jeśli więc dolar był słaby razem ze słabością Wall Street, to odbicie na amerykańskiej giełdzie może być też wsparciem dla dolara.