W ciągu ostatnich 15 lat polityka handlowa Stanów Zjednoczonych przeszła głęboką transformację: od umiarkowanego multilateralizmu Obamy, przez „America first” Trumpa, po zaskakującą ciągłość u Bidena – aż po kolejną kadencję Trumpa, w której protekcjonizm już nie tyle się umacnia, co brutalnie dominuje. USA, niegdyś orędownik globalnych reguł, dziś coraz częściej zachowują się tak, jakby reguły były dla naiwnych.
Barack Obama (2009–2017): zasiane ziarna nieufności
Choć prezydentura Obamy często była opisywana jako umiarkowanie globalistyczna, to i w niej dało się wyczuć nutę gospodarczej nieufności wobec Chin. Sztandarowym projektem było Partnerstwo Transpacyficzne (TPP) – sojusz handlowy wymierzony w rosnącą potęgę ChRL. Ale umowa, która miała być geostrategicznym arcydziełem, upadła pod ciężarem wewnętrznych podziałów. Lewica zarzucała jej brak gwarancji pracowniczych, związki zawodowe biły na alarm, a społeczne poparcie gasło szybciej niż entuzjazm Wall Street.
Obama wprowadził też pierwsze od dawna cła ochronne na chińskie opony i stal – symboliczny, ale znaczący sygnał odwrotu od ślepego zaufania do liberalizacji. Jednocześnie USA konsekwentnie ignorowały postulat reformy WTO, a także wstrzymywały nominacje do ciała apelacyjnego, co doprowadziło do jego paraliżu już za czasów następcy Obamy w Białym Domu.
Donald Trump (2017–2021): rewolucja „America first”
Tu już nie było półśrodków. Trump przyszedł z młotem i zaczął rozbijać dotychczasowy porządek. Wojny celne z Chinami, taryfy na stal i aluminium pod pretekstem bezpieczeństwa narodowego, renegocjacja NAFTA, wycofanie się z TPP, a wreszcie świadome paraliżowanie WTO – wszystko to było częścią większego planu: przestawić USA z trybu „światowego lidera” na tryb „światowego egzekutora własnych interesów”.
Zamiast wielostronnych reguł – szantaż bilateralny. Zamiast budowy instytucji – strategiczna ich dezaktywacja. Efekt? Chaos w globalnych łańcuchach dostaw, wzrost napięć, niepewność dla inwestorów. Ale też – wzrost politycznego poparcia w regionach przemysłowych, które od dekad czuły się zdradzone przez globalizację.