Gwałtowny odwrót od dolara był czynnikiem, który w ostatnim miesiącu był decydujący dla wszystkiego, co działo się na rynkach walutowych. Z USA nadeszły wyraźne sygnały spowalniania inflacji i wzrostu gospodarczego, co skłoniło inwestorów do realizacji zysków wypracowanych w czasie kilkunastomiesięcznej fali umocnienia amerykańskiej waluty (ramka 1).
Złoty i euro w górę
Jak wynika z oczekiwań rynkowych, w grudniu Fed zrezygnuje z kolejnej 75-punktowej podwyżki na rzecz 50-punktowej. Jego kolejne kroki będą uzależnione od danych makro, ale już druga połowa 2023 r. będzie zapewne stała za oceanem pod znakiem obniżek stóp. To wspiera większość pozostałych walut, bo niższa trajektoria kształtowania się kosztu pieniądza w największej gospodarce świata oznacza mniejszą presję na odpływ kapitałów z innych gospodarek.
To pomogło w ciągu ostatniego miesiąca złotemu umocnić się do dolara o 4,6 proc., jednak szereg walut europejskich zyskało jeszcze więcej (ramka 2). Dla euro listopad był najlepszym miesiącem od 2010 r., a perspektywom wspólnej waluty sprzyja sezonowość. Od 1999 r. grudzień przynosił zdecydowanie najlepsze jej zachowanie do dolara ze wszystkich miesięcy – przeciętnie kończył się półtoraprocentową zwyżką.
Jen i funt wśród najmocniejszych walut
Lepiej od złotego radził sobie także funt, na którego fundamentach ciążyć jednak może zagrożenie 10-letnią stagnacją w Wielkiej Brytanii (ramka 3). Wśród głównych środków płatniczych prawdziwą furorę robił japoński jen, który wcześniej był czerwoną latarnią rynków walutowych (ramka 4). Inwestorzy, którzy wcześniej go unikali, gwałtownie ruszyli do kupowania, a zdaniem banków potencjał umocnienia wciąż jest duży.
Wobec dolara osłabiła się tylko grupka ważniejszych walut, na czele z realem brazylijskim, któremu ciążą obawy o politykę fiskalną rządu po wyborach wygranych przez mającego reputację lewicowego populisty Luiza Inacia Lulę da Silvę (ramka 6). Przecena ropy i nałożenie limitu cenowego na rosyjski surowiec osłabiło rubla, a mocno traciło też peso ze zmagającej się z kilkudziesięcioprocentową inflacją Argentyny. Tymczasem uwagę traderów zwracał niezbyt szczęśliwy moment, kiedy zarządzający hedge-fundami Bill Ackman postanowił naśladować George’a Sorosa (ramka 5).