Gabinet premiera Tuska na razie jest bardziej rozrzutny niż oszczędny

Nowy rząd może nie sypie groszem publicznym tak hojnie jak rząd PiS, ale też trudno powiedzieć, że go skąpi. Uchwalone dotychczas ustawy to trwały wzrost wydatków o co najmniej 20 mld zł rocznie. Koniec tej polityki może jednak wymusić fatalny stan finansów państwa.

Publikacja: 31.05.2024 06:00

Czy szef finansów Andrzej Domański ma wystarczająco silną pozycję w gabinecie premiera Donalda Tuska

Czy szef finansów Andrzej Domański ma wystarczająco silną pozycję w gabinecie premiera Donalda Tuska, by mitygować zapędy wydatkowe innych ministrów? Fot. PAP/Marcin Obara

Foto: Marcin Obara

Sprawdziliśmy, jak wygląda kondycja budżetu państwa po niemal pół roku rządów koalicji demokratycznej. Czy udaje się ograniczać ogromny deficyt odziedziczony po PiS i rozbuchane wydatki na transfery socjalne, czy też wciąż one rosną?

Deficyt najwyższy od dekady

Dotychczasowe dane o wykonaniu budżetu państwa niestety wskazują na to pierwsze. Przez pierwsze cztery miesiące tego roku wydatki wyniosły 264 mld zł. To aż o 70 mld zł (o 39 proc.) więcej niż w tym samym okresie przed rokiem. Z kolei dochody w tym czasie wzrosły „tylko” o 40 mld zł, do 214 mld zł. Tym samym deficyt w publicznej kasie także jest znacząco wyższy. Po kwietniu 2024 r. wynosił on niemal 40 mld zł wobec 10 mld zł po kwietniu 2023 r. To najgorszy wynik od co najmniej 10 lat.

Trzeba przyznać, że duża część tego wzrostu to efekt rozwiązań przyjętych w poprzedniej kadencji, np. podwyżka świadczeń dla dzieci z 500 zł do 800 zł czy 13. i 14.emerytura. Ale gabinet premiera Donalda Tuska też dokłada tu swoją „cegiełkę” w postaci nowych wydatków.

fot. R. WANIEK

Jak dużych? Z naszej analizy wynika, że dotychczas przyjęte przez Sejm ustawy niosą trwałe koszty na co najmniej 8 mld zł rocznie. Z czego największa pozycja to program „Aktywny rodzic”, czyli tzw. babciowe. Począwszy od 2025 r., aktywizacja młodych mam i pomoc w ich powrocie na rynek pracy ma kosztować ok. 6–6,5 mld zł rocznie, łącznie 64 mld zł w ciągu 10 lat. Z kolei miesięczny urlop od składek na ZUE dla firm to wydatki budżetu w wysokości 1,6–1,7 mld zł rocznie.

Trwałe obciążenia finansów państwa niosą też rozwiązania pozaustawowe, takie jak podwyżka wynagrodzeń nauczycieli o 30 proc. i o 20 proc. pozostałych pracowników sfery budżetowej czy wyższa waloryzacja rent i emerytur. Co prawda nauczyciele w przyszłym roku nie dostaną kolejnej podwyżki o 30 proc., czego koszty w tym roku są szacowane na 12–13 mld zł, ale wyższy poziom ich płac już przecież zostanie.

Więcej pomysłów

W planach rząd ma też kolejne dosyć ambitne projekty. Trzecia Droga naciska, by jak najszybciej załatwić problem wysokich składek na ubezpieczenie zdrowotne płaconych przez przedsiębiorców (po reformie Polskiego Ładu). W najkorzystniejszej dla firm wersji to ok. 10 mld zł ubytków dla NFZ (choć resorty zdrowia i finansów, gdzie kierownictwo sprawuje KO, przedstawiły znacznie mniej kosztowny pomysł). W Sejmie procedowany jest obywatelski projekt tzw. renty wdowiej, któremu patronuje Lewica. Ministerstwo Rodziny i Pracy wyliczyło ostatnio, że jeśli to rozwiązania wejdzie w życie, do beneficjentów trafić może 8–10 mld zł rocznie. A w wersji forsowanej przez PiS mowa nawet o 15 mld zł kosztów renty wdowiej.

Nowy rząd realizuje też program osłon przed wysokimi cenami energii – tzw. bony i dodatki energetyczne w drugiej połowie tego roku mają kosztować budżet 6,4 mld zł. Ale nie są wydatki na stałe wpisane do systemu.

Rząd jest rozrzutny czy oszczędny?

Co o polityce fiskalnej demokratycznej koalicji przez pierwsze pół roku sądzą ekonomiści? Czy jest gospodarna, prowadząca do naprawy finansów publicznych? Czy może pogłębia istniejące problemy? Opinie nie są tu jednoznaczne.

– Z jednej strony trudno mówić, że gabinet Tuska jest oszczędny – ocenia Marcin Mrowiec, ekspert ekonomiczny Grant Thornton. – Dodatkowo takie programy jak babciowe budzą obawy co do ich efektów w relacji do poniesionych kosztów, co można nawet nazwać rozrzutnością – dodaje.

– Z drugiej strony gospodarowanie publiczną kasą na pewno nie jest tak hojne jak za czasów PiS – komentuje Mrowiec. Po stronie największego koalicjanta, czyli KO, widać też pewną powściągliwość w nowych wydatkach obciążających budżet. Najlepszym tu przykładem może być tu przesunięcie realizacji na koniec kadencji sztandarowej obietnicy wyborczej, czyli podwyżki kwoty wolnej od podatku w PIT z 30 tys. do 60 tys. zł, a której szacowany koszt to nawet 50 mld zł.

Plus za zapowiedzi

Zdaniem ekonomistów jako mały plus dla nowego rządu można też zaliczyć zapowiedzi ministra finansów Andrzeja Domańskiego wyrażone zarówno w tzw. Białej Księdze (opisującej stan finansów publicznych), jak i w Wieloletnim Planie Finansowym Państwa na lata 2024–2027. Minister deklaruje tam dbałość o redukcję deficytu finansów publicznych (w 2023 r. sięgnął już łącznie 5,1 proc. PKB, wobec czego Komisja Europejska ruszy wobec nas z procedurą nadmiernego deficytu). Na jesień tego roku MF zapowiada też przedstawienie strategii konsolidacji finansów państwa, tak by uniknąć ryzyka, że dług sektora przekroczy 60 proc. PKB. Taka konsolidacja zaś musi wiązać się z polityką zaciskania pasa. – Z wnioskami i ocenami działań rządu najlepiej więc poczekać do jesieni – zaznacza Mrowiec.

– Faktem jest, że nowa władza pogłębia deficyt PiS-owski, co jest mocno problematyczne – ocenia Marcin Zieliński, główny ekonomista Fundacji FOR. – Z drugiej strony nie wszystkie obietnice są realizowane, mamy też zapowiedzi konsolidacji fiskalnej, uszczelnienie stabilizującej reguły wydatkowej, co wskazuje, że ta władza chciałaby prowadzić rozsądną politykę fiskalną – zaznacza.

– Ale jak to będzie wyglądać w praktyce, czy dotychczasowe pewne rozpasanie wydatkowe będzie kontynuowane, czy może rzeczywiście uda się wejść na ścieżkę redukcji deficytu, dziś trudno powiedzieć – komentuje Zieliński.

Cisza przed burzą

Również Sławomir Dudek, współzałożyciel Instytutu Finansów Publicznych, przyznaje, że politykę gabinetu Tuska trudno jednoznacznie ocenić. Dotychczasową ekspansywną politykę wydatkową można po części uzasadnić trudnym punktem wyjścia, czyli wysokim deficytem pozostawionym przez PiS. A do tego nieunikniony jest przecież ogromny wzrost wydatków w takich obszarach jak wojsko i zdrowie czy obsługa długu.

– Ale można mieć też i pretensje do rządu. Wydaje się, że w pierwszych miesiącach działał raczej bez planu i priorytetów, wykorzystując minimalną przestrzeń fiskalną do momentu, aż dojdziemy pod korek. W kadłubkowym Wieloletnim Planie Finansowym Państwa nie ma co prawda kwoty wolnej w wysokości 60 tys. zł, a nie ma też wskazanych rozwiązań, jak zamierzamy obniżyć deficyt. Na razie nie widzę żadnej strategii dla finansów państwa w dłuższym horyzoncie. Tak jak mamy niepokojącą ciszę przed burzą, tak teraz mamy ciszę przed konsolidacją – argumentuje Dudek.

Parkiet PLUS
Catalyst - coraz trudniej o dwucyfrową rentowność
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Parkiet PLUS
Czy i kiedy sprzedać obligacje?
Parkiet PLUS
Czyżby cykl Kitchina na GPW już zakręcił w dół?
Parkiet PLUS
Rząd nadrabia stracony czas na lądzie i na morzu
Materiał Promocyjny
Samodzielne prowadzenie księgowości z Małą Księgowością
Parkiet PLUS
Problem deponentów: co szybciej spadnie – inflacja czy stopy?
Parkiet PLUS
Zyski spółek z S&P 500 rosną, ale nie tak szybko jak ten indeks