Polacy w sezonie świątecznym wydawali dodatkowo ponad 20 mld zł – ok. 30 proc. na żywność, ale ponad 50 proc. przeznaczane było na prezenty. Pozostała część to podróże czy organizowanie spotkań z rodziną lub przyjaciółmi.
W tym roku kwota ta nie spadnie, wręcz przeciwnie. Niemniej dla wielu sektorów to ogromny problem. Sama żywność jest ponad 20 proc. droższa niż przed rokiem, co oznacza, iż proporcjonalnie mniejsza część budżetów zostanie wydana na prezenty.
Ostatni karnawał?
Ekonomiści na razie ostrożnie oceniają perspektywy zmian wydatków konsumenckich. – To ostatni rok, a w zasadzie okres przedświąteczny, kiedy nie zaobserwujemy zaciskania pasa, a wydatki na święta – zakupy i prezenty – utrzymają się na poziomie zbliżonym do poprzednich lat. Do wielu osób nadal nie dotarła informacja, że idą naprawdę ciężkie czasy i nie oswoiliśmy się z tą świadomością – mówi prof. dr hab. Grzegorz Karasiewicz, dziekan Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego. – Część z nas może też pomyśleć, że na zaciskanie pasa przyjdzie jeszcze czas i to ostatni moment, kiedy możemy pozwolić sobie na nieco więcej. Zatem przez cały przedświąteczny okres z pewnością zaobserwujemy wzrost wydatków – dodaje.
Wielu ekspertów ma podobne opinie, ale negatywne symptomy widać. Według danych zebranych przez operatora płatniczego Tpay, podczas Black Friday sprzedaż w sklepach współpracujących z firmą wzrosła średnio o 118 proc. w porównaniu z pozostałymi dniami miesiąca. Z kolei średnia liczba transakcji wzrosła o 34 proc. Jednak jest to aż 26-proc. spadek rok do roku.