Federalny Komitet Otwartego Rynku (FOMC), organ Fedu decydujący o polityce pieniężnej w USA, liczy 12 członków z prawem głosu. Mimo to, o jego decyzjach mówi się często tak, jakby podejmował je sam przewodniczący Ben Bernanke. Tak było też w ostatnich tygodniach, gdy spekulacje na temat końca ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej (QE) pociągnęły w dół indeksy giełdowe. Ta personifikacja Fedu ma jednak solidne podstawy: wpływ Bernankego na kierunek polityki pieniężnej w USA oraz na funkcjonowanie Fedu trudno przecenić.
Orędownik otwartości
Alan Greenspan, poprzednik Bernankego, był postacią bardzo wyrazistą, ale zarazem tajemniczą. Inwestorzy nie mieli okazji oglądać i słuchać go tak często, jak jego następcy. Jeszcze rzadziej go rozumieli. „Maestro", jak go nazywano, biegle władał bowiem „fedomową": żargonem, będącym jednym z narzędzi kreowania „konstruktywnej wieloznaczności". Tak Greenspan określał nieprzewidywalność Fedu, która generowała wyższe obroty na rynku papierów skarbowych, ułatwiając prowadzenie polityki pieniężnej. Już pod okiem Greenspana, który kierował Fedem przez ponad 18 lat od sierpnia 1987 r., instytucja ta stopniowo stawała się coraz bardziej otwarta. Ale dopiero z początkiem lutego 2006 r., gdy szefem Fedu został Bernanke, w tej dziedzinie nastąpił prawdziwy przełom.
Jako zwolennik większej transparentności polityki pieniężnej, w pierwszych miesiącach Bernanke zaliczył kilka wpadek. Starając się mówić zrozumiale, odwoływał się do optymalnego poziomu inflacji, choć Fed nie miał wtedy oficjalnego celu inflacyjnego. Ostatecznie jednak dopiął swego. Na początku ub.r. Fed przyjął cel inflacyjny i zaczął publikować oczekiwaną ścieżkę stóp procentowych. Pod koniec ub.r. poszedł jeszcze dalej i określił, w jakich warunkach zamierza dokonać pierwszej podwyżki stóp. Tak daleko nie poszedł żaden bank centralny. A to przecież nie wszystko. Regularne konferencje prasowe Bernankego są dziś jednym z najbardziej wyczekiwanych wydarzeń na rynkach. Trudno sobie wyobrazić, że odbywają się dopiero od dwóch lat.
Odwrót będzie trudny
Bernanke zostanie jednak zapamiętany przede wszystkim jako autor najagresywniejszego w 100-letniej historii tej instytucji luzowania polityki pieniężnej. Zdecydowana reakcja Fedu mogła być podyktowana wyłącznie głębią kryzysu, z którą musiał się on w ostatnich latach zmierzyć, ale wydaje się, że niebagatelne znaczenie miały charakter i wiedza przewodniczącego. Bernanke, uchodzący za wybitnego znawcę historii polityki pieniężnej, okazał się właściwą osobą we właściwym miejscu i we właściwym czasie. Już w wystąpieniu z okazji 90. urodzin Miltona Friedmana Bernanke, wtedy niższej rangi urzędnik Fedu, przyznał jubilatowi rację, że błędy tej instytucji pogłębiły wielki kryzys z lat 30. XX w. Zapewnił, że więcej się to nie powtórzy. Większość ekonomistów jest zdania, że z deklaracji się wywiązał, choć niektórzy sądzą, że tylko odsunął kryzys w czasie.
W kontekście kryzysów, w 2002 r. Bernanke zauważył, że Fed dysponuje doskonałym narzędziem zapobiegania deflacji: prasą drukarską. Żartował, że w ostateczności bank centralny może rozrzucać gotówkę z helikoptera. Stąd wziął się jego przydomek „helikopterowy Ben", szczególnie chętnie używany przez komentatorów od czasu, gdy pod koniec 2008 r. Fed rozpoczął ilościowe łagodzenie polityki pieniężnej.