Inwestorzy w kontekście tych wydarzeń z uwagą patrzą przede wszystkim na zachowanie ropy naftowej. Jej cena w poniedziałek rano co prawda rosła, ale ruch wzrostowy został też szybko wygaszony, co dobrze wpisywało się w nastroje panujące na rynku ropy w ostatnich dniach. Tutaj coraz więcej do powiedzenia mają sprzedający. Odmian WTI spadała z poziomu około 84 USD za baryłkę, który widzieliśmy na początku miesiąca, do około 77 USD w poniedziałek.

– Kontrakty na ropę naftową typu WTI zdecydowanie trzymają się rejonu wsparcia na wykresie czterogodzinowym i dziennym, który wskazuje wyraźnie na obronę rynku i być może też na szykowanie się pod kontrę. W ostatnim czasie dane dotyczące tego rynku (zapasy ropy naftowej) lekko wspomogły rynek „czarnego złota”, jednak zaraz po tym ogólnie psujące się nastroje wśród głównych surowców pchnęły jeszcze rynek w dół. W tym momencie zatem wszystko może stać po stronie dalszej reakcji strony popytowej i jeśli obóz byków nie zareaguje w czas, rynek będzie mógł przełamać wsparcie, a co za tym też idzie, będzie mógł obrać sobie za cel atakowanie takich rejonów jak 73–72 dolary za baryłkę. Strefa ta również stanowi dołek z ostatniego zejścia tego rynku. Na ten moment jednak warto skupić się przede wszystkim jeszcze na reakcjach popytowych, ponieważ te mogą sprawić, iż rynek podbije teraz w ramach korekty do zakresu 79–80 dolarów za baryłkę – zwracają uwagę analitycy BM mBanku.

Lipcowa przecena sprawiła, że tegoroczna stopa zwrotu z inwestycji w ropę naftową zauważalnie spadła, chociaż nadal jest na plusie. Licząc od początku stycznia, cena „czarnego złota” podskoczyła o prawie 8 proc.