Czyli wzrost stóp rynkowych nie wynika z tego, że inwestorzy spodziewają się dalszego wzrostu stopy referencyjnej NBP? Czy istnieje ryzyko, że jeśli RPP nie spełni oczekiwań inwestorów, że stopa referencyjna dojdzie do około 8 proc., to złoty jednak się osłabi?
Ja na to tak nie patrzę. Stopa z rynku walutowego jest osobnym bytem i jej obecny poziom ogranicza ryzyko deprecjacji złotego. W październiku brak podwyżki stóp był pewną niespodzianką. Książkowo można było oczekiwać osłabienia złotego, tymczasem złoty dość wyraźnie się umocnił. Dopóki ktoś tym mądrze zarządza, to różnica między lokalną a rynkową stopą procentową może się utrzymywać. Ale to nie jest bezkosztowe. To nie jest darmowy lunch.
Jak rozumiem, mniejsza płynność na rynku walutowym skutkuje m.in. wzrostem rentowności obligacji skarbowych. W październiku, gdy złoty się umacniał, ta rentowność ostro wzrosła. Ministerstwo Finansów musiało odwołać aukcje sprzedaży obligacji, bo wyceny były mało atrakcyjne. To są właśnie koszty tej polityki kursowej?
Dokładnie tak jest. Największym kupującym obligacje skarbowe Polski były zwykle banki. Ale jeśli jest mniejsza płynność na złotym, to te obligacje trudniej kupować. Z punktu widzenia inwestorów zagranicznych wysoka stopa procentowa na rynku walutowym sprawia, że wymagają oni wyższej rentowności obligacji skarbowych. Jeśli celem sterników polskiej polityki gospodarczej jest utrzymanie stabilności złotego, na przykład dlatego, że to jest ważne wizerunkowo i ma wpływ na inflację, to takie działanie ma sens. Ale w długim okresie będzie miało wymierne koszty w postaci wyższych kosztów obsługi długu.
Może to właśnie w tym kontekście należy umieścić pomysł wprowadzenia kwoty wolnej od podatku od zysków kapitałowych na poziomie 10 tys. zł. W ostatnich miesiącach to inwestorzy detaliczni byli głównym nabywcą polskich obligacji skarbowych. Może rząd chce jeszcze zwiększyć atrakcyjność tych papierów.
Ciekawe jest to, że dobre wyniki sprzedaży obligacji detalicznych to jest też jedna z przyczyn spadku płynności na rynku złotowym. Klienci banków przeznaczają na te obligacje pieniądze ze swoich rachunków i one trafiają na rachunki MF. A to oznacza, że jest mniejszy popyt na obligacje hurtowe.