Zmierzający stopniowo ku finałowi rok 2022 okazuje się wyjątkowo trudny zarówno dla inwestycji w akcje, jak i obligacje skarbowe. Na ogół jest raczej tak, że kiedy jedna z tych głównych klas aktywów przeżywa gorszy okres, jest to rekompensowane przez drugą klasę. Przykładowo, kiedy akcje tanieją pod wpływem dyskontowania głębszego spowolnienia gospodarczego, to obligacje, szczególnie te o stałym oprocentowaniu (o których będzie mowa w niniejszej analizie), zwykle zyskują dzięki oczekiwaniom na obniżki stóp procentowych.
I akcje, i obligacje mocno pod kreską
Ten rok wygląda jednak zupełnie inaczej. Ujemnym stopom zwrotu z akcji, będącym pod presją spadku wskaźników wyprzedzających koniunktury gospodarczej, towarzyszą mocno ujemne wyniki z inwestycji w obligacje stałokuponowe. Tradycyjna odwrotna zależność łącząca na ogół te dwie klasy aktywów zupełnie nie chce działać w tym roku, bo spadkowi wskaźników wyprzedzających towarzyszą nietypowo agresywne podwyżki stóp procentowych, będące spóźnioną reakcją na wystrzał inflacji.
Tegoroczny brak tradycyjnej „współpracy” między dwiema głównymi klasami aktywów oznacza mocny cios w klasyczną strategię inwestycyjną, jaką jest „portfel 60/40”, który w 60 proc. złożony jest z akcji oraz w 40 proc. z obligacji (w najprostszej wersji – skarbowych). Przewaga akcji w tym podręcznikowym koszyku wynika z ich lepszych długoterminowych stóp zwrotu, zaś obligacje mają zapewniać wspomniane korzyści z dywersyfikacji.
Już na początku października stratedzy Bank of America wspominali o tym, że tegoroczne wyniki portfela 60/40 należą do najgorszych w ostatnim... stuleciu. Postanowiliśmy przyjrzeć się sprawie samodzielnie. Wzięliśmy tę klasyczną strategię pod lupę zarówno w warunkach amerykańskich, jak i na gruncie polskim.