Konieczność opierania prognoz na założeniach co do przyszłych danych i co do reakcji uczestników rynku na te dane implikuje olbrzymi potencjał błędu. Dlatego nie będę się silił na prognozy, ale podzielę się moimi przemyśleniami co do nadchodzących trendów makroekonomicznych.
W ostatnich latach mogliśmy obserwować w Polsce stosunkowo liberalną politykę monetarną i ciekawy ekspansywno-restrykcyjny mix polityki fiskalnej. Rozpoczęty rok będzie prawdopodobnie okresem zbierania pierwszych poważnych owoców tej brawurowej strategii gospodarczej. Celem usystematyzowania warto podsumować, jakie zmiany zaszły i jakie teoretycznie powinny być ich skutki.
Zacznę od polityki fiskalnej – mieliśmy tu do czynienia z bardzo interesującym zabiegiem połączenia ekspansywności z restrykcyjnością. Z jednej strony pojawiły się transfery socjalne na nieznaną wcześniej skalę (500+, dodatkowe emerytury), z drugiej zaś – niezwykle ostre (w sensie restrykcyjności, bo w warstwie merytorycznej są one niezwykle nieostre) przepisy podatkowe i jeszcze ostrzejsze ich egzekwowanie. Uszczelnianie systemu fiskalnego w połączeniu z „delegowaniem" coraz większej części kosztów na samorządy czy na przedsiębiorców (poprzez podnoszenie płacy minimalnej i dopłaty do PPK) pozwoliło na sfinansowanie tych transferów socjalnych bez drastycznych konsekwencji dla budżetu państwa.
Brzmi to fantastycznie i chciałbym, aby ten karnawał trwał jak najdłużej, ale coraz wyraźniej widać konieczność postu. Pobudzanie wzrostu gospodarczego poprzez stymulowanie konsumpcji jest bardzo łatwe, ale ma swoje granice, do których chyba właśnie docieramy. Wrzucanie siana do ogniska jest bardzo spektakularne, ale nie daje stabilnego płomienia. Inwestycje wymagają stałej temperatury regulacyjnej i nadzorczej, a do tego potrzebny jest żar solidnych grubych polan, których od lat nikt nie dokładał. Jeśli prawo pisane jest na potrzeby rozwiązywania doraźnych problemów, pomijane są procedury konsultacji, głosowania odbywają się taśmowo, to z tego nie może powstać dobry produkt, rozumiany jako przewidywalne i stabilne otoczenie regulacyjne. Podobnie nie sprzyja inwestycjom agresywna ofensywa władz podatkowych, która – poza słusznym ograniczeniem szarej strefy – mocno nadwerężyła zaufanie uczciwych przedsiębiorców do państwa. Można zresztą postawić szerszą tezę – iż obniżeniu uległa jakość usług świadczonych przez państwo, zwłaszcza w obszarze prawa i sprawiedliwości.
Dorzucanie siana do ogniska będzie coraz trudniejsze, bo szykuje się długa i ciężka zima. Coraz więcej osób chciałoby się ogrzać, a siano zaczyna się kończyć. Ograniczanie środków unijnych, spowolnienie gospodarcze naszych najważniejszych partnerów gospodarczych, coraz częstsze kryzysy polityczne w skali globalnej i regionalnej – to tylko niektóre zjawiska, z którymi będziemy musieli się zmierzyć. A w kraju trzeba do tego dołożyć nieuniknione podwyżki cen prądu, i im bardziej chronione będą przed tym gospodarstwa domowe, tym więcej zapłaci za to gospodarka. Koszt produkcji prądu z węgla będzie coraz bardziej wzrastał i spółki energetyczne jakoś ten koszt muszą pokryć. Jeśli nie będą mogły podnieść cen dla obiorców detalicznych, to podniosą dla pozostałych. A to z kolei przeniesie się na ceny wszelkich dóbr i usług produkowanych w Polsce.