W ostatniej dekadzie takie kraje, jak USA, Wielka Brytania czy Francja doświadczyły silnego wzrostu deficytu handlowego. Politycy, zwłaszcza amerykańscy, tłumaczą to często nieuczciwą konkurencją ze strony krajów rozwijających się, głównie Chin, które jakoby zaniżają kurs swojej waluty. Jak to możliwe, że Niemcom udało się zachować eksportowy model rozwoju?
Wyjaśnień jest kilka. Po pierwsze, ważna jest struktura niemieckiego sektora przemysłowego, z 3,5 mln spółek większość stanowią rodzinne. To daje nam przewagę nad innymi krajami, bo takie spółki są bardzo elastyczne. Po drugie, zakres niemieckiej produkcji przemysłowej jest bardzo szeroki, a zarazem dobrze dopasowany do potrzeb krajów rozwijających się. Zgłaszają one silny popyt na ciężkie maszyny i wszystko, co jest potrzebne do budowy infrastruktury, a także na rozmaite urządzenia produkcyjne. A Niemcy takie właśnie produkty eksportują.
Po trzecie, podczas gdy w minionej dekadzie jednostkowe koszty pracy rosły niemal we wszystkich krajach Europy, w Niemczech utrzymywały się one na niezmienionym poziomie. Było to możliwe dzięki bardzo umiarkowanym umowom płacowym. W efekcie mogliśmy utrzymać konkurencyjność eksportu nawet w takich segmentach rynku, gdzie liczy się nie tyle jakość, ile niskie ceny.
Producenci żartują, że do Chin eksportuje się tylko jedną partię towaru. Później Chińczycy go po prostu kopiują. W jaki sposób niemieccy eksporterzy się przed tym zabezpieczają?
To jest kwestia typu produktów, które się eksportuje. Skomplikowanych urządzeń tak łatwo nie można skopiować. Zresztą nie liczy się tylko ich projekt, ale też trwałość, oprogramowanie, jakość obsługi serwisowej – tego nie da się naśladować. Poza tym inżynierowie, stanowiący kręgosłup niemieckiego przemysłu, mają lata doświadczeń w produkcji maszyn i ustawicznie je ulepszają. Wciąż więc mają do zaoferowania coś nowego, lepszego.