Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp

Planowane przez rząd inwestycje trudno uznać za przełomowe. Kluczowe obecnie jest to, by je odpowiednio wykorzystać – mówi Piotr Bielski, dyrektor departamentu analiz ekonomicznych w Santander BM.

Publikacja: 12.02.2025 17:56

Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp

Foto: parkiet.com

Jak się panu podoba plan gospodarczy ogłoszony przez premiera Tuska?

Cele, które zostały postawione i do których mamy dążyć, są słuszne. Inwestycje, w tym w szczególności akcentowanie inwestycji w energetykę, w nowe technologie, skupienia na nakładach na badanie i rozwój, to bez wątpienia rzeczy, które są Polsce potrzebne. Przyda nam się zdynamizowanie wzrostu gospodarczego. Jesteśmy bowiem też w momencie, w którym gospodarka musi przejść od modelu opartego na niskich kosztach wytwarzania do modelu o większej innowacyjność, a do tego są potrzebne inwestycje. Kierunki są więc trafnie wyznaczone, ale zabrakło wyjaśnień, jak dojść do tych celów. Wiele procesów, o których była mowa, to też nie są jakieś nowe rzeczy. Duża część z tych tematów jest już realizowana albo miała być realizowana niedługo. Od dłuższego czasu oczekujemy też na to, że niedawno odblokowane pieniądze unijne zaczną przekładać się na inwestycje. To było więc wpisane w scenariusze gospodarcze. Ciężko więc mówić o jakichś dodatkowych rzeczach. Jeśli była mowa o jakichś nowych elementach, to z kolei nie było wyjaśnione, skąd wziąć na nie finansowanie i jak to pogodzić z wyzwaniem, które stoi przed nami w kolejnych latach, czyli konsolidacją finansów publicznych.

Te kwoty, które przedstawił premier, czyli 650–700 mld zł inwestycji, chociaż na papierze mogą wyglądać okazale, to raczej wrażenia nie robią...

To są kwoty, które w naszych arkuszach prognostycznych faktycznie już były. Dlatego tematy, o których była mowa, nie są rzeczami, które dorzucałbym do prognoz i tym samym podwyższał prognozę wzrostu gospodarczego. My, jeszcze przed konferencją premiera, zakładaliśmy wartość inwestycji na poziomie 691 mld zł. Jest to oczywiście scenariusz, w którym zakładamy przyspieszenie inwestycji, ale to też dlatego, że oczekujemy przełożenia środków unijnych na inwestycje. Po przejściowym zastoju w końcówce 2024 r. następne dwa–trzy lata to będzie okres miniboomu inwestycyjnego. Konferencja premiera niosła podobne przesłanie.

To czego dzisiaj, przede wszystkim, potrzebuje polska gospodarka? Jeszcze większych inwestycji?

Oczywiście, gdyby były one większe, to na pewno byśmy tego nie żałowali, ale też te, które są zakładane, są dobre i wystarczające, pod warunkiem że je dobrze wykorzystamy. Chodzi o to, byśmy w tym momencie, który jest jednak dość wymagający, popchnęli te inwestycje we właściwą stronę, czyli chociażby w kierunku inwestycji w energię, która u nas jest jednak droga. Dzisiaj potrzebujemy więcej i tańszej energii. To też się wiąże z innymi wyzwaniami, które są związane m.in. z rynkiem pracy. Na odwrócenie demografii nie ma co liczyć, a też mamy przekaz, że receptą nie będzie większa migracja. Lekarstwem na to może być więc robotyzacja. Jeśli praca jest droższa, a pracownicy są mniej dostępni, to trzeba zautomatyzować procesy, a to oznacza postawienie nowych, nowocześniejszych maszyn. W tej kategorii ewidentnie odstajemy od wielu krajów europejskich. Więcej maszyn to jednak większe zużycie energii. Już przy obecnym stanie gospodarki są prognozy firm energetycznych, które wskazują, że grożą nam blackouty, bo będzie niedobór mocy albo sieci przemysłowe będą przeciążone. Potrzebujemy też większych nakładów na badania i rozwój po to, by spróbować sięgnąć po coś więcej niż tylko montowanie. Chcielibyśmy sięgać po bardziej innowacyjne rozwiązania po to, by starać się osiągać przewagi technologiczne.

Prognozy dla polskiej gospodarki na ten rok są obiecujące. To teraz wycenia złoty, czy jednak tutaj większą rolę odgrywa perspektywa ewentualnego zakończenia wojny w Ukrainie?

Ostatnia fala umocnienia złotego to w dużej mierze oczekiwanie na informacje dotyczące ewentualnych rozmów pokojowych w Ukrainie. Nie jest przypadkiem, że jednocześnie widzimy też znaczące umocnienie rubla, wzrosty na giełdach, w szczególności spółek związanych w jakiś sposób z Ukrainą. Jest to więc wyczekiwanie na dobre wiadomości w sprawie wojny. Jeśli przyjdą dobre wiadomości, to mogą one przedłużyć ten ruch, ale jeśli nadzieje nie zostaną spełnione, to będzie rozczarowanie.

Silny złoty to wyzwanie dla eksporterów. Gdzie jest dla nich granica bólu, jeśli chodzi o wycenę euro?

Ta granica nie jest stała. W ostatnim badaniu NBP próg opłacalności był wskazywany na około 4,01 zł za euro. To wynika też z faktu, że duża część eksporterów jest równocześnie importerami. Oprócz jednak nominalnego kursu patrzyłbym też na realny kurs, który uwzględnia koszyk walut, z którymi handlujemy, i jeszcze skorygowany o różnice w inflacjach. To, co niepokoi, to fakt, że nawet przed ostatnią falą umocnienia złotego realny kurs walutowy był na poziomach z 2008 r. Oczywiście w tym czasie były powody do jakiejś aprecjacji złotego, ale wydaje się, że to tempo umocnienia było w ostatnich miesiącach znaczące i podkopało konkurencyjność kosztową eksporterów, a jednocześnie stało się to w momencie, w którym przygasł popyt na najważniejszych dla nas rynkach. To jest niebezpieczne połączenie. Dodatkowo kraje azjatyckie doświadczyły osłabienia walut i efekt jest taki, że polskie firmy są wypierane z rynków zachodnich. Często było tak, że spowolnienie ekonomiczne na Zachodzie było okazją dla naszych firm. Teraz jest to trudniejsze, bo nasza oferta nie jest tak konkurencyjna.

To powinno skłaniać rząd do jakiegoś rodzaju interwencji słownych?

Interwencje niewiele zmienią, a dodatkowo mamy rozbieżne interesy MF i NBP. Nie sądzę, aby MF trzymało kciuki za umocnieniem złotego, bo to w niczym nie pomaga. Odwrotnie jest w przypadku banku centralnego, bo mocna waluta ułatwia walkę z inflacją. Umacnianie złotego powinno więc przybliżać nas do obniżek stóp procentowych w Polsce. Co prawda dzisiaj prezes jest jastrzębiem, ale jego retoryka potrafi być bardzo zmienna. W samej RPP układ głosów też powoli zaczyna się zmieniać.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy