Rokita trafia ostatnio z publicznymi emisjami obligacji szczęśliwie w momenty rynkowej zmiany nastrojów, zwykle korzystnej dla siebie. Także teraz warunki dla emisji obligacji o stałym oprocentowaniu wydają się sprzyjające – w Radzie Polityki Pieniężnej nawet nieliczny obóz jastrzębi nie nalega na podwyżki stóp procentowych, a prezes NBP zapowiada, że być może nie dojdzie do nich przed końcem 2020 r. Powoli do perspektywy braku podwyżek stóp przekonują się także ekonomiści – ci sami, którzy wcześniej wskazywali na konieczność rychłego ich podnoszenia, a za nimi podąża też rynek. Kontrakt na stopę procentową na sześć lat wycenia aktualnie WIBOR w tym okresie w okolicach 2,6 proc. Jeszcze na początku lutego było to 2,85 proc., zmiana jest więc znacząca.
Podobnie – tj. na poziomie 2,6 proc. – rynek wyceniał WIBOR w okresie sześciu lat w terminie przeprowadzania dwóch poprzednich emisji obligacji Rokity (w grudniu i październiku ub.r.). Warto jednak pamiętać, że 5 proc. odsetek rocznie Rokita oferuje już po raz dziewiąty, a po raz pierwszy spółka wyszła z taką propozycją w kwietniu 2016 r. – wówczas chodziło o papiery pięcioletnie. W tamtym czasie pięcioletni kontrakt IRS wyceniał WIBOR okresie pięciu lat na 1,8 proc. i w tym sensie dzisiejsze 5 proc. to mniej niż 5 proc. oferowane dwa lata temu – dziś marża ponad kontrakt IRS to 2,4 pkt proc., dwa lata temu było to 3,2 pkt proc. Przez ten czas podstawowe wskaźniki zadłużenia Rokity nie zmieniły się istotnie, natomiast nieco poprawiła się zdolność do spłaty zadłużenia zyskiem EBITDA (1,57x vs. 1,96x). Nieco wyższe jest także pokrycie zyskiem operacyjnym kosztów odsetkowych (16,7x vs 14,2x), co częściowo usprawiedliwia „mniejsze 5 proc." w aktualnej emisji.
Rozważania nad opłacalnością udziału w najnowszej emisji PCC Rokita można też ograniczyć do porównania jej warunków z notowaniami starszych serii na rynku wtórnym. 5 proc. brutto można dostać w przypadku jednej serii (obliczenia na dzień 14 marca), ale w ten sposób można zainwestować najwyżej kilka tysięcy złotych. W przypadku sześciu serii zapadających między czerwcem 2022 i grudniem 2023 można liczyć na 4,8 proc. rentowności brutto. Możliwość skrócenia inwestycji o siedem kwartałów kosztem uzyskania rentowności o 20 pkt bazowych niższej może prezentować się kusząco, ale ponownie dotyczy tylko jednej serii i niewielkiej podaży. W przypadku pozostałych rentowność jest podobna, ale premia czasowa ograniczona do 11 miesięcy lub mniej.
Skrócenie okresu inwestycji ma jednak w przypadku obligacji o stałym oprocentowaniu podwójne znaczenie, ponieważ oznacza nie tylko mniejsze ryzyko kredytowe, ale także mniejsze ryzyko stopy procentowej. Ostatecznie utrzymanie inflacji w ryzach nie jest przesądzone, lecz tylko prawdopodobne, a centralna ścieżka projekcji inflacyjnej przygotowanej przez NBP przewiduje jej wzrost do 3 proc. w 2020 r. Z tego punktu widzenia najciekawiej prezentuje się seria PCR0620 – w jej przypadku rentowność brutto to prawie 4,7 proc. brutto, a premia ponad kontrakt IRS (a więc w domyśle – ponad średni WIBOR w tym okresie) to prawie 2,8 proc. – najwięcej ze wszystkich obligacji Rokity.
W każdym wariancie inwestycji na rynku wtórnym przeszkodą może się okazać płynność. W ostatnich miesiącach łączna wartość obrotów wróciła w okolice 2 mln zł, co oznacza, że np. w lutym właściciela zmieniło 0,72 proc. notowanych na Catalyst obligacji Rokity. To wystarczająco dużo, by satysfakcjonujących inwestycji dokonywali właściciele kilku-, kilkunastu tysięcy złotych bez wyczekiwania na odpowiednio dużą podaż, ale właściciele większego kapitału muszą wykazać się cierpliwością albo wybrać rynek pierwotny.