Nie sztuką być mądrym, lecz tę mądrość wykorzystać

Dlaczego nie można w jasny, łopatologiczny sposób ogłosić końca bessy i trąbić o nowym rynku byka nad Wisłą i zwyżkach przez kolejne lata?

Publikacja: 05.02.2020 05:00

Piotr Neidek specjalista, departament rynków regulowanych, BM mBanku

Piotr Neidek specjalista, departament rynków regulowanych, BM mBanku

Foto: materiały prasowe

Wiedzą to wszyscy ci, którzy zajmują się rynkami finansowymi. Rynkowe know-how można uzyskać z wielu dostępnych każdemu źródeł, do których należy bezkresny internet, jak i posiąść je w nieco mniej komfortowy sposób – doświadczyć na własnych czterech literach. Poradniki giełdowe dostępne w ograniczonych egzemplarzach PDF, prognozy finansowe potomków Galla Anonima zapełniające fora internetowe czy też patoanalizy dostępne na wideoblogach stanowią realne źródło błędnych decyzji inwestycyjnych, jakie na ich podstawie podejmują zawodnicy rynków finansowych. Abstrahując od wartościowych pozycji książkowych z analizy technicznej, fundamentalnej czy też ekonometrycznej, co jakiś czas trafiają na nasz pulpit czy też do mailowych skrzynek informacje o nowych genialnych systemach, które za małą opłatą same zarabiają za nas pieniądze – nawet podczas naszego snu.

Sen ważna sprawa i lepiej mieć go pod dostatkiem, ale jak tu spokojnie zamknąć oczy, kiedy algorytmy robią za nas to, czego powinniśmy pilnować sami. Zarządzanie własnym majątkiem to wprawdzie odważne wyzwanie, szczególnie dla tych, co nie wiedzą, w którą stronę będzie podążał rynek. Jedną z kluczowych zasad panujących na giełdzie jest ta, że nie da się w sposób ciągły przewidywać trendów – można to zrobić, ale już robić to przez cały czas to zupełnie inna kwestia.

Prognozowanie przyszłych ruchów cen, ze względu na miękkie założenia praw ekonomii oraz probabilistyczny charakter notowań, nie odbiega znacząco od sposobów wykorzystywanych zarówno przez mitycznych proroków pokroju Apollina czy Apolla, jak i współczesnych wirtuozów szklanych ekranów, do których należy m.in. Wróżbita Maciej rozsławiony przez jedną ze stacji TV.

Ekonomia nie jest nauką ścisłą, tylko dyscypliną społeczną, do której należy m.in. psychologia, antropologia czy też socjocybernetyka, co uniemożliwia matematyczne, binarne postrzeganie giełdy.

Ta ostatnia dziedzina, czyli cybernetyka społeczna, nie powinna być obca spekulantom, którzy szukają dla siebie zysków na rynkach finansowych, ale „w dziwny sposób" ich poczynania nie zyskują efektów w postaci ponadprzeciętnych profitów. Rzekome dobrowolne pomysły inwestycyjne tak naprawdę mogą się okazać jedynie efektem sterowania przez drugą stronę rynku zarządzaną przez TFI, AM, OFE czy PE – tak naprawdę jest to temat rzeka wykraczający poza rozmiary niniejszego felietonu.

Wracając do przewodniego tematu, ważne jest, aby bazować na tym, co się wie i czego się doświadczyło. Mając do dyspozycji dane historyczne, posiadając modele ekonometryczne, bazując na oczekiwaniach uczestników rynku oraz posiadając doświadczenie w lawirowaniu pomiędzy fałszywymi a mniej fałszywymi sygnałami kupna/sprzedaży, można wyznaczyć kierunek, w którym ma prawo zmierzać GPW.

Na przykład najważniejszym zjawiskiem ostatnich tygodni jest poderwanie się na północ małych spółek. Wprawdzie malkontenci mogą mówić, że jest to głównie efekt niskiej bazy po okresie bessy, niemniej jednak skala aprecjacji sWIG80 oraz sygnały płynące z wykresu indeksu cenowego preferują optymistów. Dokładnie 13 stycznia benchmark ten pokonał magiczną barierę 12 500 punktów wyznaczoną jako 20-proc. odchylenie od dna z 2018 r., co z podręcznikowego punktu widzenia jest pretekstem do tego, aby otworzyć rozdział hossy najmniejszych spółek.

Zgodnie z koncepcją walki Sun Tzu, aby na pole walki wkroczyła generalicja, jako pierwsi muszą stawić się żołnierze. Jak pokazuje historia, wraz z napływem kapitału do small caps rośnie presja na zwyżki szerszego parkietu i na zmianę trendu spadkowego we wzrostowy. Obecnie interesująco przedstawia się indeks cenowy, który ma za sobą pułapkę bessy i jest na właściwej drodze do tego, aby styczeń przeszedł do historii jako okres o największym od października 2013 r. zrywie popytu. Zatem co – chyba hossa?

Nasuwa się od razu pytanie, dlaczego nie można w jasny, łopatologiczny sposób ogłosić końca bessy i trąbić o nowym rynku byka nad Wisłą i zwyżkach przez kolejne lata. A to dlatego, że pieniądz lubi ciszę i lepiej rozważać o hossie pod przykrywką cybersocjologii, w towarzystwie Wróżbity Macieja i przy akompaniamencie analizy technicznej, niż się z tym afiszować...

Felietony
Afera w tropikach
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Felietony
Po co lista insiderów?
Felietony
Barwy przyszłości
Felietony
Private debt dla firm rodzinnych. Warto?
Felietony
Idzie nowe?
Felietony
Klucz do nowoczesnego rynku?