Informacja o wysokiej skuteczności szczepionek przeciwko SARS-Cov-2 podbiła notowania ryzykownych aktywów, wzmacniając przekonanie o rychłym końcu największej od 100 lat pandemii. Choć większość gospodarek wychodzi z kryzysu osłabiona, ceny akcji firm na kluczowych giełdach biją historyczne rekordy. Pomijając rozważania, na ile słuszne są te wyceny, istotne jest, że takim zachowaniem rynek dyskontuje, jak sądzę, dawno nieobserwowane zjawisko globalnego odrodzenia inflacji. Z uporem maniaka piszę w ostatnim czasie na ten temat. Uważam bowiem, że ta kwestia zdominuje gospodarczą rzeczywistość I połowy nowej dekady.
W przeciwieństwie do poprzednich, nieodległych epizodów, gdy też mogło się wydawać, że ceny wkrótce zaczną rosnąć szybciej (po wprowadzeniu polityki ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej QE przez Rezerwę Federalną po kryzysie finansowym), takie przypuszczenie ma obecnie dużo silniejsze podstawy. Wówczas błędne przekonania wynikały głównie z niezrozumienia mechanizmu, oparcia oczekiwań na bazie tradycyjnej wiedzy ekonomicznej z przeszłości i przecenienia znaczenia programu względem czynników fundamentalnie obniżających dynamikę cen.
Dziś z całym przekonaniem możemy powiedzieć, że do zmaterializowania się inflacji po wpompowaniu ogromnej ilości dodatkowych pieniędzy przez Fed (i inne banki centralne) po 2008 r. nie doszło, ponieważ zasiliły one głównie, uszczuplone w czasie kryzysu, rezerwy banków komercyjnych. QE spowodowały także wzrost wycen aktywów finansowych i cen akcji spółek na giełdach, ale nie przełożyły się istotnie na wzmożenie akcji kredytowej, czyli podaż pieniądza krążącego w gospodarce.
Dodrukowane, jak się potocznie twierdzi, pieniądze były de facto elektronicznymi zapisami na rachunkach instytucji finansowych i nie miały wiele wspólnego z fizyczną produkcją monet i banknotów. Środki te ani nie były nadmierne w stosunku do wzrostu PKB, ani nie wygenerowały znaczącego, dodatkowego popytu. Nie zostały bowiem skierowane na zwiększenie bazy monetarnej w ramach mechanizmu kreacji pieniądza i nie zdołały przezwyciężyć silnie dezinflacyjnych sił wynikających z globalizacji i demografii. I co chyba najważniejsze, łagodzenie ilościowe nie spowodowało zwiększenia szybkości obiegu pieniądza w gospodarce, co jest warunkiem sine qua non trwałego przyspieszenia inflacji.
Obecna sytuacja jest zupełnie inna. Programy QE po Covid-19 są znacznie większe niż poprzednie i prowadzone nie tylko przez banki centralne z najbogatszych państw, ale także tych mniej dojrzałych, jak np. Polska. Ponadto, nie są kierowane wyłącznie do instytucji finansowych, lecz również na wsparcie firm poprzez skup wyemitowanych przez nie obligacji (amerykański Primary & Secondary Corporate Credit Facility) lub na pożyczki dla małych i średnich firm (Main Street Business Lending Program), a nawet poprawę płynności samorządów (Municipal Liquidity Facility).