Od końca stycznia na rynkach finansowych ponownie wyraźniej zagościły tendencje reflacyjne. Zmiany cen aktywów dyskontują mocniejsze i trwalsze przyspieszenie inflacji w USA. Powiązane jest to z obawami o „przestymulowanie" gospodarki po tym, jak administracja nowego prezydenta J. Bidena przedstawiła wart 1,9 bln USD, kolejny już, pakiet fiskalny.
Pojawiły się głosy (O. Blanchard, L. Summers), że po uchwaleniu przez Kongres propozycji w tej formie skala wsparcia aktywności po Covid-19 będzie nadmierna w relacji do potrzeb. Taka ilość pieniędzy wpompowana bezpośrednio do krwiobiegu gospodarki (w przeciwieństwie do działań banku centralnego w ramach QE, gdzie środki kierowane są do systemu bankowego) zwiększy ryzyko przegrzania gospodarki już w tym i w przyszłym roku. A to z kolei stwarza zagrożenie, że po 2022 r. wywołana tym wysoka inflacja spowoduje zduszenie aktywności, co w ostatecznym rozrachunku da średnio kilkuletni wzrost PKB niższy niż bez tych pieniędzy.
Tendencje reflacyjne objawiają się przede wszystkim wzrostem rynkowych stóp procentowych. Szczególnie widoczne jest to tam, gdzie możliwości oddziaływania banku centralnego są ograniczone lub gdzie Fed w ogóle niewiele może zrobić (obligacje długoterminowe). Dochodzi do wyostrzenia krzywych rentowności, co potwierdza oczekiwania wyższych wskaźników cen w średnim terminie. Wywołuje swego rodzaju „sprzężenie zwrotne" oraz nasilenie obserwowanych trendów. To, jak się wydaje, wciąż dopiero przed nami.
Uważam, że w takich momentach ujawnić się powinna prorocza i antycykliczna rola banku centralnego. Fed powinien studzić nastroje przez odpowiednio wczesną zmianę komunikacji (forward guidance) w kwestii spodziewanej linii polityki pieniężnej w średnim terminie. W tym duchu idą prognozy części ekonomistów i analityków, że w II połowie roku (raczej późną jesienią niż latem) Fed przynajmniej zasygnalizuje taką postawę. Mogłoby to przyjąć formę przeniesienia akcentów z polityki AIT (average inflation targeting) na tradycyjną rolę funkcjonowania banku centralnego, czyli dbałość o wartość pieniądza. Odważniejszym krokiem byłaby niewielka redukcja programu QE i przytemperowanie oczekiwań co do długości obowiązywania zerowych stóp procentowych.
Choć warunki finansowe w Stanach Zjednoczonych są najluźniejsze od przeszło 30 lat, nie tylko na taki krok jak wyżej, ale w ogóle jakąkolwiek zmianę nastawienia Fedu do polityki pieniężnej w tej połowie roku nie ma co liczyć. Dlatego też w najbliższych miesiącach można spodziewać się podtrzymania dotychczasowych tendencji na rynkach.