W lipcu uwaga kieruje się na Chiny i politykę

Na początku lipca przez chwilę rynkowym bykom szkodziło to, co napływało z Chin. I nie chodziło nawet o dane makro, bo one były nadal niezłe. Doszło jednak do znacznej zmiany retoryki władz.

Publikacja: 20.07.2021 05:00

Piotr Kuczyński analityk

Piotr Kuczyński analityk

Foto: Fotorzepa, Piotr Guzik

Do tej pory mówiono o nadmiernej płynności w sektorze finansowym i obawie o powstaniu bańki spekulacyjnej, a teraz władze mówią o konieczności wsparcia wzrostu gospodarczego i chińskich firm. Być może też o obniżce stóp procentowych.

Jeśli gospodarka, która najwcześniej podniosła się po pandemii, zaczyna obawiać się o to, czy ożywienie gospodarcze bez wsparcia rządu/banku centralnego się utrzyma, to co mają mówić inne kraje, które jeszcze z pandemii się nie podniosły? Skutki tego ostrzeżenia władz widać wyraźnie na wykresie rentowności obligacji chińskich – gwałtownie spadła do poziomu sprzed roku.

Korekta wywołana „chińskim czynnikiem" była jednak bardzo krótka – jednodniowa (8 lipca). Już następnego dnia indeksy giełdowe ruszyły z furią na północ, mimo że w otoczeniu rynkowym dosłownie nic się nie zmieniło. Jedynie rentowności amerykańskich obligacji zaczęły odbijać po przecenie, co pomagało akcjom sektora finansowego.

W poważnych agencjach informacyjnych mówiono nawet o „panice kupujących", którzy na oślep wsiadali do znowu ruszającego pociągu. Indeksy wymazały czwartkowe spadki, a w USA i w Niemczech ustanowiły nowe rekordy. Ewidentnie gracze rozpoczęli grę pod ruszający na poważnie sezon raportów kwartalnych amerykańskich spółek (13 lipca). Oczekiwano wzrostu zysków o 63 proc. od zeszłego roku (pandemia), a niektórzy analitycy mówili nawet o 80 proc.

Wydawać by się mogło, że nieco problemów sprawić mogą dane o amerykańskiej inflacji CPI. Spodziewano się, że nieco zelżeje i zejdzie z poziomu 5 do 4,9 proc., a tymczasem wzrosła do 5,4 proc., czyli najmocniej od 2008 roku. Gorzej, że inflacja bazowa wzrosła z 3,8 do 4,5 proc. (oczekiwano 4 proc.) – to był najwyższy wzrost od 1991 roku. Rynki akcji praktycznie na te dane nie zareagowały.

Jaki z tego wszystkiego wniosek? Otóż taki, że gracze doszli do wniosku, iż „teraz to już naprawdę inflacja doszła do szczytu". Nadal wypowiedzi członków Fedu podtrzymywały tę tezę, która wydaje się być dość karkołomna. Być może to jest nawet szczyt, ale czy inflacja zejdzie solidnie pod 4 proc.? Jakoś w to wątpię.

Co może zmienić to „ultrabycze" nastawienie graczy? Chyba nie kolejne dane, a tylko i wyłącznie zmiana słownictwa Fedu i pojawiające się obawy członków tego grona. Dopóki tego nie będzie, gracze będą inflację lekceważyli. Nawiasem mówiąc, inflacja będzie zapewne zwiększała zyski części spółek, więc jest pod co grać.

Temat inflacji mógł zostać poruszony przez Jerome'a Powella, szefa Fedu, w środę i w czwartek podczas jego półrocznego sprawozdania przed komisjami Senatu i Izby Reprezentantów USA. Okazało się, że Powell niczym rynku nie zaskoczył. Nadal twierdzi, że inflacja sięgnęła szczytu i zacznie z czasem spadać, a proces skupu aktywów (QE) musi być kontynuowany i daleko jeszcze do jego zakończenia.

W Polsce sporo mówiono o kredytach frankowych i wywiadzie Małgorzaty Manowskiej, prezes Sądu Najwyższego, dla Wirtualnej Polski. Mówiła m.in., że „(...) robię wszystko, by doprowadzić do wydania orzeczenia. (...) Uchwała frankowa jest potrzebna i SN rozstrzygnie przedstawione zagadnienia". Manowska stwierdziła też, że „niektórzy sędziowie starsi stażem torpedują wydawanie orzeczeń" (w Izbie Cywilnej), co było przecież znane od wielu miesięcy. Powiedziała też, że ma rozwiązania awaryjne i „musi działać sposobem". Zanosi się więc na to, że we wrześniu SN da wreszcie jakieś wytyczne sądom powszechnym.

Można powiedzieć, że złoty i GPW nie zareagowały na to, co działo się w polityce. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że Polska nie musi wykonywać środków tymczasowych TSUE związanych z systemem sądownictwa. TSUE zaś zawyrokował, że „Polska zobowiązana do natychmiastowego zawieszenia przepisów" dotyczących Izby Dyscyplinarnej.

W kolejnym dniu (15.07) sytuacja na pozór wyglądała jeszcze gorzej, bo „TK" mógł orzec, że Konstytucja R$P jest ważniejsza niż wyroki TSUE w sprawie naszego systemu sądownictwa. Okazało się jednak, że posiedzenie zostało przełożona na 3 sierpnia. Przełożono je ewidentnie po to, żeby dać czas politykom na pertraktacje z Komisją Europejską w sprawie Funduszu Odbudowy i naszego KPO (Krajowego Planu Odbudowy).

„Zabawa" w chicken game trwa w najlepsze, a w świat idzie opinia o Polsce, która ma ochotę opuścić europejski system sądownictwa, a co za tym idzie, praktycznie wymeldować się z UE. To, że nasza waluta i giełda praktycznie nie reagują, zapewne wynika z tego, że wszystko działo się tak, jak tego oczekiwano. Nie było niespodzianki. Jednak mówienie o złotym jako o najbardziej niedowartościowanej walucie na rynkach rozwijających się, należy między bajki włożyć, a dla GPW orzeczenie z 3 sierpnia może się okazać wręcz przełomowe.

Felietony
Groźne analogie
Felietony
Współpraca z Malezją w kontekście polskiej prezydencji w Radzie Unii
Felietony
Jak mogłaby wyglądać ciekawa kampania prezydencka?
Felietony
Można zrobić za drugim razem dobre pierwsze wrażenie
Felietony
Dekodowanie Omnibusa
Felietony
Tether – uznany stablecoin czy dolar cienia podziemnego świata finansowego?
Felietony
Edukacja i nauka – czy to jedyne dziedziny pracy nowoczesnego uniwersytetu?