W sierpniu, kiedy nie było regularnego posiedzenia FOMC (Federalnego Komitetu Otwartego Rynku), uwaga inwestorów skupiła się na sympozjum Fedu w Jackson Hole. Okazało się, że na nowo rozbudziło ono (po krótkiej, dwudniowej korekcie w połowie sierpnia) oczekiwania na kontynuację hossy. Mogło to nieco dziwić, bo tak naprawdę Jerome Powell, szef Fedu, nie powiedział niczego nowego.
Potwierdził nawet zapowiedzi „jastrzębi", którzy chcą w tym roku rozpocząć redukcję zakupów aktywów (QE taper). Giełdowi gracze wybrali sobie kilka zdań z tego wystąpienia i na nich zbudowali zwyżki indeksów (nowe rekordy). Chodziło o te fragmenty wypowiedzi Powella, w których mówił, że pośpiech w zaostrzaniu polityki monetarnej byłby szkodliwy.
W Polsce liderem wzrostów był sektor bankowy – jego indeks wzrósł do poziomu z połowy 2019 r. Teoretycznie było to uzasadnione, bo wysoka inflacja (5,5 proc.) kazała podejrzewać, że RPP w końcu ulegnie i stopy podniesie. Poza tym w projekcie budżetu Ministerstwo Finansów zakłada, że w 2022 r. referencyjna stopa procentowa NBP wyniesie średnio 0,38 proc. (obecnie 0,1 proc.). Im wyższe stopy, tym wyższe zyski banków.
Pomagało też bankom to, że Sąd Najwyższy ponownie nie rozstrzygnął wątpliwości dotyczących kredytów hipotecznych opartych na franku szwajcarskim. Sędziowie postanowili zwrócić się do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z trzema pytaniami prejudycjalnymi dotyczącymi problematyki powoływania sędziów w Polsce. Chodzi o to, że „starzy" sędziowie mają wątpliwości, czy „nowi" mają prawo orzekać. Na rozstrzygnięcie przyjdzie poczekać wiele miesięcy, więc nic dziwnego, że inwestujący w banki się ucieszyli.
Wysoka inflacja pomagała też złotemu, który na przełomie sierpnia i września bardzo się umocnił. Tę siłę złotego zaburzyła konferencja Adama Glapińskiego, prezesa NBP i szefa Rady Polityki Pieniężnej (RPP). Wcześniej decyzja Rady Polityki Pieniężnej o pozostawieniu stóp bez zmian nikogo nie zaskoczyła. Adam Glapiński w zasadzie powiedział, że podwyżki stóp szybko nie będzie. Stwierdził bowiem, że RPP będzie zacieśniać politykę pieniężną, jeśli inflacja będzie trwale wyższa od celu inflacyjnego NBP na skutek trwałej presji popytowej (z naciskiem na słowo „trwałe").