Przyznaje, że jeśli będzie to konieczne, to kierowana przez nią spółka, która pod koniec kwietnia uzyskała wyłączność negocjacyjną, wystąpi o przedłużenie tego terminu. Do ustalenia pozostały m.in. warunki socjalne, jakie pracownikom Sklejki Pisz ma zapewnić Biaform.
Piska firma, która zatrudnia obecnie 800 osób, zdaniem prezesa Tadeusza Banacha, nie planuje w najbliższym czasie żadnych zwolnień. Z końcem minionego roku odeszło z niej 150 osób, którym kończyły się umowy o pracę. Wasilewicz, powołując się na tajemnicę prowadzonych negocjacji, nie zdradza, ile kierowany przez nią Biaform jest gotowy zapłacić za konkurenta i jakie proponuje warunki socjalne. Dodaje tylko, że białostocka firma jako podmiot branżowy traktuje zakup Sklejki Pisz jako inwestycje strategiczną, korzystną dla obu zakładów.
Resort skarbu na razie odłożył na bok dwie pozostałe oferty: Pagedu Sklejki i Sanwilu. Może jednak do nich wrócić, jeśli nie osiągnie porozumienia z Biaformem. Piotr Kwaśniewski, prezes Sanwilu, przyznaje, że cały czas jest zainteresowany przejęciem Sklejki Pisz. Jego zdaniem, Sanwil już po uwzględnieniu ujemnej wyceny posiadanych opcji walutowych nadal ma ponad 30 mln zł. Jeśli nie przeznaczy tych pieniędzy na kupno prywatyzowanej firmy, to zamierza je wykorzystać na inwestycje w inne spółki, w tym także publiczne. Z kolei Paged raczej już do rozmów z resortem nie wróci, bo nie ma pieniędzy na sfinansowanie ewentualnej transakcji.
– W obecnej sytuacji spółki mówienie o ewentualnej inwestycji w Sklejkę Pisz jest bezprzedmiotowe – twierdzi Daniel Mzyk, prezes Pagedu. Sklejka Pisz, która odpowiada za około 30 proc. produkowanej w kraju sklejki, planuje zarobić w tym roku na czysto 3 mln zł, przy 113 mln zł przychodów. W minionym roku było to odpowiednio 3,4 mln zł i 125 mln zł. W 2007 r. przedsiębiorstwo zanotowało 7,2 mln zł zysku netto, osiągając obroty na poziomie 131 mln zł.