Choć amerykańskie indeksy we wtorek wyciągnęły pod koniec sesji wcześniejsze spadki, to na rynkach akcji da się wyczuć coraz mniejszą pewność siebie inwestorów.
Lampki ostrzegawcze
Europejskie indeksy środową sesję rozpoczęły od spadków, które utrzymywały się do popołudnia. Start amerykańskiej sesji nie napawał optymizmem, choć inwestorzy za oceanem już nie raz w ostatnim czasie pokazali, że potrafią szybko odwrócić monetę. Co więcej, ewentualna korekta za oceanem nie byłaby teraz większym zaskoczeniem, bo S&P 500 notuje 23-proc. wzrost od początku roku (i dopiero co ustanowił nowe rekordy), a Nasdaq jest 21 proc. nad kreską.
W Europie świeżo ustanowionymi rekordami może pochwalić się DAX, ale z CAC 40 jest już znacznie gorzej, choć w walce o ostatnie miejsca w tabeli ma mocniejszego konkurenta w postaci WIG20. Indeks polskich dużych spółek w środowe południe zameldował się na 2227 pkt, czyli dotarł do jednego z ważniejszych poziomów z sierpniowych dołków. Reakcja popytu w tym miejscu nie była zatem zaskoczeniem, ale pewnie mało kto chciałby być obecnie w skórze kupujących, zwłaszcza jeśli za oceanem rynek zacznie wytracać impet.
Czytaj więcej
Na warszawskiej giełdzie prawdopodobny jest szeroki trend boczny. W takim scenariuszu WIG20 może zyskać i dojść nawet do 2400–2500 pkt. To jest możliwe – mówi Michał Krajczewski, kierownik zespołu doradztwa inwestycyjnego w BM BNP Paribas.
– Przy utrzymującej się relatywnej słabości względem rynków rozwiniętych obraz techniczny WIG20 systematycznie się komplikuje – przyznaje Piotr Kaźmierkiewicz, analityk BM Pekao. We wtorek indeks polskich dużych spółek wybił się dołem z kilkutygodniowej konsolidacji, w której pozostawał w czasie, gdy S&P 500 czy DAX wyznaczały kolejne rekordy. – Choć wejście w podażowe momentum po wybiciu dołem z długoterminowego kanału wzrostowego nie jest jeszcze oczywiste, tak po naruszeniu wsparcia statycznego, jakim było dolne ograniczenie krótkoterminowej konsolidacji, czyli poziom 2259 pkt, niedźwiedzie dysponują widokami przynajmniej na test lokalnych minimów z sierpnia – przyznaje Kaźmierkiewicz. Wakacyjny dołek w cenach intraday wypadł na 2193 pkt. – Co więcej, na EMA50 i EMA200 doszło już do zarysowania formacji krzyża śmierci, a sama wstęga tych średnich podziałała kilka sesji temu jak opór. Na wskaźnikach widać z kolei znaczący potencjał deprecjacyjny, co razem nie uzasadnia kontrariańskiej gry pod odbicie – dodaje analityk BM Pekao.