Ostatnio w mediach społecznościowych Ronnie Stoeferle, austriacki inwestor i zarządzający, zaprezentował wykres, na którym przedstawił zależność między rynkiem akcji, obrazowanym amerykańskim indeksem S&P 500, a rynkiem surowców (Bloomberg Commodity Index) obserwowaną w ciągu ostatnich kilkunastu lat. O ile do 2011 r. ceny w obu grupach aktywów zmieniały się podobnie, o tyle od tego czasu zaczęły podążać w odmiennych kierunkach: S&P 500 na północ, a Bloomberg Commodity Index na południe. Prawie identyczną korelację możemy zaobserwować także między wspomnianym indeksem surowcowym a niemieckim DAX.
Zidentyfikowano „winowajcę"
Jak tłumaczy Alfred Adamiec, zarządzający aktywami w Niezależnym Domu Maklerskim, głównym „winowajcą" zaburzenia wcześniej występującej korelacji między cenami surowców a indeksami akcji są banki centralne krajów rozwiniętych.
– W trakcie kryzysu lat 2008–2009 rozpoczęły bardzo agresywną i kontrowersyjną politykę luzowania monetarnego. Przyniosła ona uspokojenie nastrojów giełdowych i opanowanie negatywnych tendencji w gospodarce realnej, ale zbyt długo stosowana generuje mnóstwo zagrożeń ekonomicznych, społecznych i politycznych. Najwyraźniej światowi sternicy polityki pieniężnej mają obecnie poważnie kłopot z decyzją, kiedy i w jaki sposób ją znormalizować i zapobiec narastaniu negatywnych skutków zbyt luźnej polityki – mówi.
I podkreśla, że wbrew oczekiwaniom banków centralnych zdecydowanie największa część wykreowanych dodatkowych pieniędzy nie trafiła do gospodarki realnej, słabo ją pobudziła, a przez to nie trafiła na rynek zakupu surowców.