Znaleźć atrakcyjną inwestycyjnie spółkę – rosnącą, zwiększającą zyski albo chociaż stabilną, ale hojnie wypłacającą dywidendy – to duża sztuka. Szczególnie jeśli jeszcze nie jest droga. To będzie jeszcze trudniejsze, jeśli dołożymy do tego kolejny niezbędny warunek dobrej inwestycji – odpowiednią płynność handlu.
Trudniej sprawnie wejść i wyjść
Inwestorzy handlujący akcjami na GPW z niską płynnością borykają się od dawna. Umorzenia jednostek uczestnictwa TFI w latach 2018–2019, w sporym stopniu wywołane aferą GetBacku, jeszcze wzmocniły to zjawisko, podobnie jak mechanizm suwaka w OFE. Wartość obrotów sesyjnych na głównym rynku wyniosła w 2019 r. 191 mld zł wobec 204 mld i 236 mld zł w latach odpowiednio 2018 i 2017. Słaby był też 2016 r. z obrotami rzędu 189 mld zł. Z drugiej strony warto pamiętać, że ubywało też spółek – na koniec 2019 r. było ich 449 wobec 465 i 482 w dwóch poprzednich latach. Problem obrotów najmocniej dotknął spółek średniej wielkości, ale przede wszystkim tych małych.
– Inwestycja w mało płynne spółki jest ryzykowna. Główną jej wadą jest to, że trudno sprzedać akcje bez negatywnego wpływu na ich cenę. Podobnie jest z zakupem akcji – w takiej sytuacji trudno może być kupić taką ilość, jaką chcemy, po aktualnej cenie rynkowej – mówi Mateusz Namysł, analityk mBanku.
– Efektywność inwestycji jest mierzona zazwyczaj stopą zwrotu, która jest liczona jako iloraz średniego kursu wyjścia i średniego kursu wejścia. W mało płynnych spółkach kurs wejścia może być dynamicznie podbity przy budowaniu pozycji, natomiast średni kurs wyjścia może być szybko obniżony przy zamykaniu pozycji – tłumaczy Sobiesław Kozłowski, dyrektor działu doradztwa inwestycyjnego w Noble Securities. Znacznie większa w stosunku do typowych obrotów sprzedaż lub kupno akcji zaburza równowagę popytu i podaży, co odpowiednio dołuje lub winduje cenę.
Kozłowski dodaje, że płynność może mieć chimeryczny charakter, tzn. zwiększać się i zmniejszać, więc przy splocie niekorzystnych wydarzeń inwestor może zostać z pozycją, którą będzie musiał zamykać przez np. 1000 sesji, biorąc pod uwagę średnią wartość obrotu w ostatnim okresie (np. miesiąca albo trzech). – Mniej płynne spółki są też zazwyczaj podmiotami angażującymi mniejsze zasoby w obsługę relacji inwestorskich, co zwiększa niepewność informacyjną oraz zwiększa dyskonto za ryzyko – zaznacza.