Inwestorzy na rynku długu, utrzymując niską rentowność papierów skarbowych, mieli rację. Recesja jest już pewna i nieuchronna. Recesja, jakiej jeszcze nie było. Szczytna walka z wirusem „za wszelką cenę" skutkuje zamrożeniem wszelkiej działalności społeczno-gospodarczej. Jednak dla rynku obligacji może się to okazać pyrrusowe zwycięstwo. Walka z recesją „za wszelką cenę" odbędzie się przez masowy wzrost państwowego długu.
Zaledwie cztery tygodnie temu inwestorzy w USA i Europie świętowali ustanowienie kolejnych rekordów 11-letniej hossy. Dziś po ponad 30-proc. spadku indeksów na Wall Street i 40-proc. spadku na europejskich parkietach, na rynku króluje panika. Jej skalę obrazuje nie tylko najszybszy i najgłębszy spadek indeksu S&P 500 od krachu w 1987 r., a licząc od ustanowienia rekordu – największy w historii (30 proc. w ciągu 18 sesji), ale również zachowanie innych niż akcje klas aktywów. Na fali oczekiwanego załamania popytu (wirus) oraz wzrostu podaży (konflikt Rosja – OPEC) cena ropy naftowej spadła o ponad 50 proc. w ciągu tych kilku tygodni, czego nigdy przedtem nie doświadczyła. Doszło do tego, że cena tego najważniejszego dla gospodarki surowca przebiła się przez dołki osiągnięte w apogeum łupkowej paniki, w styczniu 2016 r. Pojawił się nawet raport sugerujący, że niedługo sprzedający będą płacić nabywcom za przywilej dostarczenia im darmowej ropy zalegającej na tankowcach.
Gdzie szukać bezpiecznych przystani?
W minionych kilku tygodniach mieliśmy również do czynienia z najszybszym w dziejach wzrostem różnicy między rentownością obligacji korporacyjnych (szczególnie typu high yield) a papierami rządowymi. Rekordowo mocno i szybko spadała rentowność obligacji skarbowych w USA, osiągając najniższy w historii poziom na sesji z 9 marca (jednak od tamtej pory amerykańskie, niemieckie czy japońskie obligacje państwowe przestały być traktowane jako typowa bezpieczna przystań). Presji nie wytrzymało nawet złoto (wraz z innymi metalami szlachetnymi), które wcześniej dzielnie broniło wizerunku safe haven. Odbicie rentowności obligacji (po dołku z 9 marca) oraz nawrót siły dolara zachwiały jednak ceną kruszcu (zamykanie pozycji w poszukiwaniu płynności przez lewarowane fundusze hedgingowe również mogło przyczynić się do ostatniej słabości złota). Dopełnieniem obrazu tej niecodziennej sytuacji jest 50 -proc. spadek wartości bitcoina, cyfrowego złota XXI wieku, które miało być remedium na kryzysy w klasycznym świecie walut fiducjarnych. Jak widać , póki co, nim nie jest.
W czasach „obaw o byt" (tuż po Lehmanie i dziś) nic poza gotówką (twardą walutą) się nie liczy. Stąd też ostatni wzrost wartości amerykańskiego dolara, który słabł przecież jeszcze podczas pierwszej fali wirusowej wyprzedaży. Konsekwencją tego, co dzieje się na rynkach, jest też wzrost zmienności, co widać po dziennych wahaniach większości giełdowych wskaźników. Indeks VIX wzrósł w ostatnich trzech tygodniach prawie pięciokrotnie (co nie zdarzyło się od co najmniej 30 lat) i dotarł właśnie do poziomu notowanego w szczycie paniki wywołanej bankructwem banku Lehman Brothers. Nastrój paniki udzielił się nawet bankowi centralnemu USA. Fed w dwóch ruchach obniżył stopy o 1,5 pkt proc. i ogłosił plan skupu obligacji o wartości 700 mld dolarów, nie czekając nawet na rozpoczęcie przewidzianego w drugiej połowie marca oficjalnego posiedzenia.
Ta globalna histeria jest wprost proporcjonalna do prędkości oraz zakresu rozprzestrzeniania się koronawirusa i tym samym obaw o koszty, jakie poniesie światowa gospodarka w związku z politycznymi decyzjami mającymi ograniczyć skalę pandemii. W ciągu ostatniej dekady aż trzykrotnie borykaliśmy się ze spowolnieniem, które dotykało wybranych działów gospodarki (finanse państw, banki, surowce, eksport) oraz rynków kapitałowych. Jednak dzięki sile konsumpcji i rosnącemu mimo przeciwności zatrudnieniu (od USA, przez Chiny po Europę, w tym Polskę) turbulencje okazywały się przejściowe. Zdawało się, że nic nie jest w stanie zmusić firm do rozpoczęcia zwolnień, a ludzi do ograniczenia konsumpcji. Koronawirus, jako książkowy przykład czarnego łabędzia, uderzając znienacka, jest na najlepszej drodze do zatarcia tego silnika trzymającego światową gospodarkę na chodzie. Moment, w jakim to się dzieje, i sposób, w jaki doświadczamy załamania fundamentów gospodarki można określić mianem sztormu doskonałego, podczas którego wszystko. co może. sprzysięga się przeciwko inwestorom.