Minęło ponad pół roku, od kiedy KNF opublikowała swoje stanowisko odnośnie do tzw. zachęt, kwestionując dotychczasowy sposób rozliczania się między TFI a dystrybutorami. Obie strony rynku twierdzą, że mają sporo wątpliwości co do tego, jak stosować nowe wytyczne. Jak przebiegają konsultacje branży z nadzorem?
Jest kilka kwestii, które naszym zdaniem wymagają doprecyzowania, jednak najwięcej znaków zapytania jest wokół weryfikowania „zachęt" przez towarzystwa (stanowisko KNF z grudnia zobowiązuje TFI do weryfikowania kosztów ponoszonych przez dystrybutorów przy sprzedaży funduszy – red.). To nasz polski wynalazek, sama dyrektywa unijna o tym nie stanowi, dopytywaliśmy więc KNF o ogólne wytyczne. Niezależnie od rozmów z KNF, równolegle próbujemy wraz z domami maklerskimi i bankami ustalić wspólne stanowisko odnośnie do poziomu i mechanizmu weryfikacji. Oczywiście trudno się dziwić, że idzie to jak po grudzie, bo materia jest bardzo trudna. Parametry brzegowe nie zostały przez nadzór precyzyjnie ustalone w regulacjach. W związku z tym pojawia się dość istotne ryzyko, bo regulator zawsze może zanegować czyjś model współpracy. Nie ma też żadnych wzorców zagranicznych co do tego, jak można rozwiązać kwestię weryfikowania „zachęt". Uzgodnienia na płaszczyźnie środowiskowej są trudne, ponieważ w konsultacje jest zaangażowanych kilkadziesiąt banków, domów maklerskich oraz towarzystw funduszy inwestycyjnych. Każdy ma nieco inny poziom wrażliwości regulacyjnej i różnego rodzaju mechanizmy compliance. Dopóki to się nie zakończy przy wsparciu ze strony KNF, znak zapytania będzie wisiał nad rynkiem przez cały czas. Oczywiście są sygnały o pierwszych kontrolach w tym zakresie, natomiast kontrole nie są najlepszym mechanizmem do kształtowania polityki regulacyjnej. Urząd ma możliwości opracowywania tej polityki innymi metodami. Nie chodzi o to, żeby szperać, szukać jakichś wątpliwych sytuacji, podczas gdy ta praktyka od strony ogólnej nie jest uregulowana w sposób kompleksowy. Zakładam, że nikt nikogo nie chce oszukać. Koniec końców stan niepewności jest nie do końca korzystny dla klienta, a to przecież o jego dobro chodzi.
Nasz regulator przyjął dość rygorystyczne podejście w temacie „zachęt" w odróżnieniu od regulatorów na innych europejskich rynkach. Na niektórych po implementacji MiFID II praktycznie nic specjalnego się nie zmieniło.
Jakie dotąd pojawiły się konsekwencje tej niepewności?
Po pierwsze, przekłada się to na sporą liczbę nierozliczonych środków, którą można szacować dziś na kilkadziesiąt milionów złotych. Instytucje tworzą jakieś odpisy, rezerwy. Prawą ręką za lewe ucho próbuje się znaleźć jakieś substytuty procedur, żeby to wszystko jakoś w miarę dobrze wyglądało. A wygląda tak, że nie żyjemy w próżni. TFI chcą, żeby pośrednicy dystrybuowali fundusze i są wręcz na nich skazani. Z kolei dystrybutorzy sprzedają produkty finansowe i jeśli ten stan dotyczący produktów finansowych jest w jakiś sposób niepewny, to dystrybutorzy, przynajmniej część – głównie banki – będą szukali innych produktów do sprzedaży, nieobwarowanych tak rygorystycznie regulacjami. Taka sytuacja już się daje zauważyć w niektórych obszarach u części dystrybutorów, preferujących w sprzedaży np. produkty strukturyzowane. Jeśli zaś sprzedają jednostki funduszy inwestycyjnych, to zagranicznych, bo one działają w dużym stopniu pod reżimem prawa obcego i nie mają ograniczeń takich jak opłata stała za zarządzanie czy obowiązek weryfikacji zachęt. Fundusz zagraniczny ma w tej sprawie dziś wolną rękę. Wobec tego sytuacja jest niejasna i niepewna.