W piątek początkowo mogło się wydawać, że na froncie celnym nic nowego się nie wydarzy. Azjatyckie indeksy nieśmiało odbiły, a ich śladem w pierwszych kilkudziesięciu minutach handlu powędrowały giełdy europejskie. Piątkowy spokój jednak szybko wyparował wraz z chińskim odwetem. Kontrakty na amerykańskie indeksy, które jeszcze z rana rosły, zanurkowały pod kreskę, podobnie jak niemal wszystkie europejskie indeksy akcji.
W piątek sporo się działo na rynku walut. Kurs EUR/USD wybił się nawet powyżej 1,14 i sięgnął poziomów najwyższych od początku 2022 r. – Kurs EUR/USD może wciąż podążać na północ. Dolar traci na nieprzewidywalnej polityce Trumpa, a administracja Białego Domu może dążyć do dalszego osłabienia USD, bo to będzie poprawiać saldo handlowe kraju – przewiduje Zembik.
W informacyjnym szumie ważną kwestią jest startujący sezon wyników kwartalnych za oceanem, natomiast jeszcze w piątek poznaliśmy dane o inflacji PPI w USA, która była (2,7 proc.) wyraźnie niższa od prognoz (3,3 proc.). Rynek przeszedł wobec tego odczytu niemal obojętnie, natomiast rentowności dziesięcioletnich obligacji USA nawet rosły, przekraczając 4,5 proc., czyli sięgając najwyższych poziomów od blisko dwóch miesięcy. Rynek długu obrał więc zupełnie inny kierunek, niż życzyłby sobie tego Trump.
Wracając do sezonu wyników, analitycy obniżyli swoje szacunki zysków na akcję (EPS) dla spółek z indeksu S&P 500 o więcej niż średnia z ostatnich 5, 10 i 15 lat. Jak wskazują analitycy XTB, sektory, w których nastąpił największy spadek szacunków EPS, to sektory materiałów i dóbr konsumpcyjnych uznaniowych, oba narażone na globalną recesję i cła. Jedynym sektorem, w którym nie nastąpiła obniżka EPS, była użyteczność publiczna. „Co ciekawe, chociaż akcje spółek technologicznych zostały w tym roku mocno wyprzedane, sektor technologiczny S&P 500 odnotował najmniejszą obniżkę prognoz EPS. Sugeruje to, że duże spółki technologiczne mogą być chronione przed najgorszymi skutkami recesji gospodarczej” – podano.
Dobry czas polskich obligacji
Klienci krajowych funduszy inwestycyjnych pewnie śpią dość spokojnie, bo jeśli cokolwiek robią z funduszami akcji, to raczej realizują zyski (nowych wpłat brak), natomiast odłożoną na depozytach gotówkę kierują wciąż w to samo miejsce, czyli fundusze dłużne, które (zwłaszcza papierów długoterminowych) zyskują na ostatnich spadkach rentowności obligacji. Z pierwszych szacunków zebranych przez Analizy.pl wynika, że w marcu detaliczne fundusze inwestycyjne przyciągnęły ponad 3 mld zł nowych wpłat netto. Z dzisiejszej perspektywy marzec wydaje się bardzo odległy, ale przypomnijmy, że był to miesiąc po pierwsze – rekordów złota, a po drugie – całkiem udany dla polskiego rynku akcji, zdecydowanie gorszy w wydaniu giełdy amerykańskiej, natomiast obligacje (poza głównymi rynkami europejskimi) na ogół wykonały swoje zadanie. Czy sytuacja rynkowa jakoś wpłynęła na decyzje klientów TFI? Raczej nie, bo struktura sprzedaży funduszy w marcu nie różniła się wiele od tego, co działo się przez szereg poprzednich miesięcy. Ogółem napływy były odrobinę niższe niż w lutym i sporo mniejsze niż w styczniu, ale pierwszy miesiąc tego roku przypominał raczej najlepsze miesiące ubiegłego roku w branży TFI. Z funduszy akcji uciekło w zeszłym miesiącu kilkadziesiąt milionów złotych netto w porównaniu z 174 mln zł umorzeń netto w lutym. Mimo dobrego stycznia wynik sprzedaży funduszy akcji w I kwartale jest więc ujemny. Jeśli chodzi o fundusze dłużne, to wciąż charakteryzują się stałą i dużą popularnością. Tym razem wpłacono do nich około 3 mld zł, co daje około 9,5 mld zł w trzy pierwsze miesiące tego roku. Sprzedaż produktów mieszanych utrzymała się na podobnym poziomie w porównaniu z lutym, a to oznacza, że I kwartał fundusze te kończą z około 2 mld zł wpłat netto.