Jak mówi, będąc dzieckiem marzył, aby stworzyć firmę, która stanie się globalną marką. I te marzenia stara się zrealizować. Mijały lata, a on tworzył i inwestował w kolejne firmy: Electusa, Hawe, ZWG czy LeadBullet. Żadna z nich nie jest globalną marką, ale mają być preludium do globalnej ekspansji. Marek Falenta, inwestor, menedżer, jeden z najbogatszych Polaków, nie zamierza zwalniać tempa.
Ambitne plany
Pochodzący z Lubina Falenta karierę rozpoczął w 1997 r. w KGHM. Pracował w dziale nieruchomości, gdzie się zajmował ich sprzedażą i dzierżawą.
– Te istotne lata doświadczeń procentują dziś znajomością handlu nieruchomościami, z czego owocnie korzystamy – mówi „Parkietowi" inwestor. – Dzięki nadarzającym się okazjom ja i kontrolowane przeze mnie spółki stały się właścicielami nieruchomości znajdujących się w dobrych lokalizacjach o powierzchni ponad 100 ha.
Trzy lata później Falenta stworzył spółkę Electus, która się zajmowała finansowaniem samorządów oraz szpitali publicznych. W 2006 r. zdecydował się jednak na sprzedaż firmy DM IDMSA, którego stał się największym udziałowcem. W 2010 r. inwestor skończył przygodę z brokerem. W międzyczasie zainwestował w dwie duże firmy: Hawe oraz ZWG.
– To, co teraz robi Hawe w branży telekomunikacyjnej, budując światłowodową sieć dostępową do domów o prędkości 1 Gb/s, to przyszłość potwierdzona światowymi trendami. Takie sieci budują kraje wysoko rozwinięte. Teraz kolej na Polskę – przekonuje Falenta i dodaje: - Dla Hawe jest to szansa na skokowy rozwój i wejście na inny poziom, bo na ten cel płyną miliardy euro z budżetu Unii Europejskiej. Dzięki temu pojawią się ogromne zyski dla spółki. Szacujemy, że może to być nawet 70–100 mln zł rocznie.