Za wyhamowaniem hossy stoi kilka czynników. Z jednej strony bieżące wydarzenia, takie jak rosnąca chińska konkurencja dla amerykańskich spółek technologicznych (doniesienia o postępach firmy DeepSeek) oraz rozpoczęcie niosących ze sobą dużą dawkę niepewności wojen handlowych. Poprzednio Trump do podwyżki ceł zabrał się dopiero w drugim roku swojej kadencji (2018), który notabene okazał się mocno problematyczny dla rynków po bardzo udanym 2017 r.
Z drugiej strony ważny jest też szerszy kontekst. W ub.r. akcje w USA stały się przecież wyjątkowo drogie na tle historycznym i to teraz najwyraźniej odbija się czkawką.
Co dalej? Warto zerkać na wykres S&P 500 w układzie tygodniowym. Już od połowy ubiegłego roku powstają tu negatywne dywergencje sygnalizowane przez wskaźnik RSI, tzn. kolejne jego lokalne szczyty położone są na coraz niższych pułapach. Aby jednak te dywergencje pociągnęły za sobą dalsze konsekwencje, tygodniowy RSI musiałby przełamać poziom wsparcia w okolicy 55 pkt (tworzy go seria dołków od kwietnia ub.r.) – dla porównania, po ostatnim tygodniu jego wartość wynosi ok. 61 pkt. Dystans nie jest więc duży.