– Często odnoszę wrażenie, że na naszym rynku kapitałowym ład korporacyjny jest jak żona porucznika Columbo z Wydziału Zabójstw L.A.P.D. Mówi się o niej ciągle, ale nikt jej nie widział – mawiał pan Andrzej Nartowski, zmarły przed kilkoma dniami ceniony ekspert ładu korporacyjnego i rynku kapitałowego, były prezes Polskiego Instytutu Dyrektorów, honorowy członek GPW.
Redakcja żegna więc swojego publicystę, eksperta, którego ceniliśmy za cięte pióro, komentował rzeczywistość trafnie, bezlitośnie, ale i sprawiedliwie - potrafił obejrzeć krytycznie problemy z każdej strony i zauważyć kwestie niedostrzegalne dla innych. Jego wieloletnie doświadczenie przy tworzeniu ładu korporacyjnego dawało mu też wyczulenie na rozwiązania sprawiedliwe, a przenikliwa wiedza pozwalała mu w locie trafnie oceniać nowe zjawiska, nowe pomysły na reorganizację, czy też zwykle psucie polskiego rynku. I tak też zapamiętał go Andrzej Stec, redaktor naczelny Gazety Giełdy i Inwestorów Parkiet. - Andrzej Nartowski był i pozostanie osobowością polskiego rynku kapitałowego. Od zawsze promował ład korporacyjny i szacunek dla każdego akcjonariusza spółki giełdowej – tego dużego, ale i małego. Jego ostre pióro na łamach „Parkietu" zostanie w naszej pamięci na zawsze – pisze Andrzej Stec.
Felietony autorstwa Andrzeja Nartowskiego
- Andrzej Nartowski dla mnie był autorytetem – pisze Katarzyna Kucharczyk, dziennikarka Parkietu i Rzeczpospolitej i podaje przykład ich kontaktów. - Nasze ostatnie rozmowy dotyczyły ESG i ładu korporacyjnego. Powiedział mi wtedy: „Nie lubię terminu "ESG". Wciśnięto w ten skrót pojęcia bardzo różne i nieprzystawalne. Gdzieś w środku, pod literą S, mieszczą się prawa człowieka, które nie mogą być traktowane jako podrzędne, ani równorzędne, względem kalkulacji biznesowych lub etyki. Napaść Rosji na Ukrainę to pogwałcenie praw człowieka, moralności międzynarodowej i świętej powagi traktatów”.
Pan Andrzej nie byłby jednak postacią tak niezwykłą, gdyby jego bezkompromisowej inteligencji nie towarzyszyła radość życia i elegancja, wyczuwalna nawet w kontaktach telefonicznych. - Arbiter elegantiarum – tak wspomina go Przemysław Tychmanowicz, dziennikarz Parkietu i Rzeczpospolitej. - Charakterystyczna mucha zamiast krawata, którą sam zresztą wiązał, niesamowita wiedza, mistrz ciętej riposty – pisze Tychmanowicz.