Zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw w czerwcu zwiększyło się o około 14 tys. osób, co wystarczyło tylko, aby skompensować spadek zatrudnienia w kwietniu i maju. Krótko mówiąc, w minionym miesiącu przedsiębiorstwa miały tyle samo pracowników, co w marcu. Po raz ostatni z taką sytuacją mieliśmy do czynienia w 2013 r. To efekt wyczerpywania się zasobów pracy czy jednak słabnąć zaczął też popyt na pracę?
Ewidentnie zaczynamy zderzać się z barierą demograficzną na rynku pracy. W całej gospodarce sytuacja jest nawet gorsza niż w sektorze przedsiębiorstw. Według Badań Aktywności Ekonomicznej Ludności (BAEL) w I kwartale zmalała liczba osób pracujących. To oznacza, że wzrost poziomu aktywności zawodowej ludności nie wystarcza już, aby kompensować malejącą w tempie około 300 tys. rocznie liczbę osób w wieku od 20 do 64 lat. Te statystyki w niewielkim stopniu obejmują imigrantów, dzięki którym zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw w ujęciu rok do roku wciąż jeszcze rośnie – choć też głównie z powodu styczniowej rewizji próby.
Czyli na rynku pracy nie widać na razie osłabienia popytu firm na pracowników? Zatrudnienie hamują czynniki demograficzne?
Oba te czynniki działają jednocześnie. Gdybyśmy mieli tylko problem z podażą pracy to widzielibyśmy inną dynamikę wynagrodzeń. One rosłyby znacznie szybciej.
W czerwcu przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw zwiększyło się o 5,3 proc. rok do roku, najmniej od niemal dwóch lat, po ponad 7 proc. średnio od początku 2018 r. To jest początek trwałego spowolnienia wzrostu płac?