W budżecie brakuje dużo pieniędzy. Czy podobnie będzie w 2025 roku?

Pod względem dochodów w kasie państwa ten rok trzeba zaliczyć do straconych. Ale pojawia się coraz więcej ostrzeżeń, że również na przyszły rok wpływy podatkowe, głównie z VAT, założono na zbyt optymistycznym poziomie.

Publikacja: 17.12.2024 06:00

Minister finansów Andrzej Domański

Minister finansów Andrzej Domański

Foto: materiały prasowe

Po listopadzie bieżącego roku łączne dochody w budżecie państwa wyniosły ok. 579 mld zł. To 9,1 proc. więcej niż rok wcześniej, na plusie były m.in. wpływy z VAT czy PIT. Jednocześnie wiadomo już z całą pewnością, że nie uda się zrealizować planu założonego w ustawie budżetowej.

Ile dochodów zabraknie

Według naszej analizy łącznie ubytek dochodów (wobec planu) może sięgnąć ponad 50 mld zł! Najgorzej jest w podatku VAT, gdzie zabraknąć może około 20 mld zł. Ale bardzo źle jest również w podatku PIT – ok. 10,5 mld zł ubytków, także w podatku CIT – ponad 9 mld zł. W kategorii dochody niepodatkowe luka wobec planu może wynieść kolejne 10 mld zł, co wynika, jak wcześniej tłumaczył minister finansów Andrzej Domański, z niższych cen i niższych przychodów ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2.

Skąd wynika taka słabość dochodów z podatków? – Wymieniłbym tu trzy główne powody – mówi Adam Antoniak, ekonomista ING Banku Śląskiego. – Po pierwsze, to nadmierny optymizm przy projektowaniu ustawy budżetowej na 2024 r. – wylicza Antoniak.

Projekt przygotował jeszcze rząd PiS, a rząd koalicji 15 października niejako przejął go w spadku. Zakładał on, że same dochody podatkowe wyniosą łącznie ok. 604 mld zł, czyli niemal 100 mld zł, i o 19 proc. więcej niż w 2023 r. Oczekiwano, że wpływy z VAT urosną aż o 72 mld zł, czyli 30 proc., a z PIT – o 17,5 mld zł, czyli 19 proc.

Hamowanie gospodarki obniża wpływy do budżetu

– Od początku było wiadomo, że to mało realne oczekiwania – zaznacza Antoniak. Do tego w drugiej połowie roku gospodarka zaczęła hamować. Polacy zaczęli wyraźnie ograniczać swój apetyt. Popyt konsumpcyjny w III kwartale tego roku wzrósł ledwie o 0,3 proc., a to negatywnie przekłada się na wpływy do kasy państwa z podatku od konsumpcji, czyli VAT.

Czytaj więcej

Inflacja bazowa znowu w górę. Lepkie ceny usług "problemem także w 2025 r."

Pogorszyły się też wyniki finansowe polskich przedsiębiorstw, czy to przez problemy gospodarek strefy euro, w tym niemieckiej, czy przez słabszy popyt w kraju przy utrzymaniu się silnej presji kosztowej (m.in. z tytułu podwyżek płac). W ślad za tym poszyły zaś spadające rok do roku dochody budżetowe z podatku CIT.

Z kłopotami w tegorocznym budżecie Ministerstwo Finansów poradziło sobie, nowelizując ustawę i zwiększając deficyt aż o 56 mld zł do 240,3 mld zł. Ale bardzo niskie wykonanie dochodów w 2024 r. oznacza słabszy punkt startu dla budżetu na 2025 r. I już pojawiają się ostrzeżenia, że pewne problemy po stronie dochodowej mogą się pojawić również w przyszłym roku. Pytanie tylko jak duże?

Jakie wpływy z VAT

Zdaniem Leszka Skiby, prezesa Instytutu Sobieskiego (i byłego wiceministra finansów w rządzie PiS), nadmiernie optymistyczne wydają się przede wszystkim założenia co do wpływów z VAT. W 2025 r. ma to być niemal 350 mld zł, a w relacji do wartości PKB – ok. 8,8 proc. – To poziom, który nigdy dotychczas nie został osiągnięty, a warto pamiętać, że w ostatnim czasie nie nastąpiły żadne zmiany w postaci stawek VAT – zaznaczył Skiba w niedawnym raporcie Instytutu „Polska w dryfie”.

W ciągu ostatniej dekady wpływy z VAT wynosiły maksymalnie 8,2 proc. PKB w 2018 i 2021 r., wobec 6,8 proc. PKB w 2015 r. (taki wyraźny skok wobec 2015 r. do efekt uszczelnienia systemu podatkowego za rządów PiS). – Gdyby do budżetu trafiło rekordowe 8,2 proc. PKB, zamiast założonych 8,8 proc. PKB, będziemy mieć niedobór dochodów w wysokości 0,6 proc. PKB. I wówczas bez cięć wydatków oraz dodatkowych dochodów deficyt sektora publicznego wzrośnie do 6,1 proc. PKB za miast planowanego 5,5 proc. w 2025 r. – ostrzega Skiba.

Ile wyniesie deficyt publiczny w 2025 r.

Również zdaniem Karola Pogorzelskiego, ekonomisty Banku Pekao, w przyszłym roku trzeba się będzie liczyć z pewną słabością dochodową budżetu. Ale według niego nie musi to oznaczać wyższego deficytu.

– Na dziś wydaje się, że w 2025 r. nie będziemy świadkami aż tak dużego rozczarowania jak w tym roku – mówi Pogorzelski. – Ale negatywnie może zaskoczyć konsumpcja gospodarstw domowych i rentowność przedsiębiorstw, co może być efektem braku poprawy w otoczeniu międzynarodowym. Czekamy na odbicie gospodarcze w strefie euro, ale to wciąż się odsuwa w czasie. Do tego rośnie ryzyko wybuchu w przyszłym roku wojen handlowych, co uderzyłoby w polski eksport i polski przemysł – wylicza Pogorzelski.

Takie tendencje na rynkach mogą uderzyć też w dochody budżetu państwa, ale ekonomista jednocześnie podkreśla, że przy niższych od założeń wydatkach (główne na zbrojenia) deficyt może utrzymać się w planowanych 5,5 proc. PKB.

Gospodarka krajowa
Bez oznak ożywienia w europejskim przemyśle
Gospodarka krajowa
Dziura w budżecie ciągle rośnie. Są nowe dane
Gospodarka krajowa
Inflacja bazowa znowu w górę. Lepkie ceny usług "problemem także w 2025 r."
Gospodarka krajowa
NBP w październiku zakupił 7,5 ton złota
Materiał Promocyjny
Mamy olbrzymi problem dziury w budżecie NFZ. Tymczasem system prywatny gwarantuje pacjentom coraz lepszą dostępność
Gospodarka krajowa
Inflacja w listopadzie jednak wyższa. GUS zrewidował dane
Gospodarka krajowa
Stabilny konsument, wiara w inwestycje i nadzieje na spokój w otoczeniu