Polacy kończą 2024 r. w gorszych nastrojach, niż go zaczęli

Rok 2024 kończy się symbolicznym wzrostem bieżących i wyprzedzających nastrojów konsumenckich. Są one jednak nieco słabsze niż na początku roku. Wszystko to, mimo poczucia, że nasza sytuacja finansowa jest bardzo dobra.

Publikacja: 18.12.2024 13:14

Polacy kończą 2024 r. w gorszych nastrojach, niż go zaczęli

Foto: Adobe Stock

Minus 16,7 pkt – tyle wyniósł w grudniu tzw. bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej (BWUK), wyliczany przez GUS na podstawie ankiet wśród mieszkańców Polski. To wprawdzie odczyt symbolicznie lepszy niż w listopadzie (-17,1 pkt), acz jednak drugi najsłabszy w tym roku. Oznacza, że rok 2024 kończymy w lekko gorszych nastrojach, niż go zaczynaliśmy (BWUK za styczeń 2024 r. wyniósł -12,6 pkt). Nasze nastroje są zdominowane przez pesymizm – nie olbrzymi, ale jednak.

Gwoli wyjaśnienia, bieżący wskaźnik zbiera w sobie oceny respondentów co do zmian ich sytuacji finansowej oraz ogólnej sytuacji ekonomicznej kraju (zarówno za ostatnich dwanaście miesięcy, jak i przewidywania w przód na kolejny rok), a także obecnej gotowości do dokonywania ważnych zakupów. Dane mogą być wskazówką co do naszych skłonności do wydawania lub oszczędzania pieniędzy.

W grudniu minimalny wzrost odnotował też WWUK, czyli wyprzedzający wskaźnik ufności konsumenckiej. Wyniósł on -11,5 pkt, wobec -11,6 pkt w listopadzie. On z kolei bierze pod uwagę wyłącznie przeczucia co do przyszłości: zmianę sytuacji finansowej gospodarstwa domowego i ekonomicznej kraju, trendów poziomu bezrobocia i możliwości oszczędzania pieniędzy w najbliższych 12 miesiącach. Obecny poziom wciąż jest niemal najniższy od półtora roku.

Jakie są nastroje polskich konsumentów?

Żeby nie było wątpliwości: nastroje konsumenckie Polaków są niezłe na tle ostatnich lat, naznaczonych szokami: covidowym, inflacyjnym, geopolitycznym. Bardzo silnie poprawiały się w 2023 r. Niemniej po osiągnięciu maksimum w styczniu (WWUK) i kwietniu br. (BWUK) od miesięcy są w lekkim trendzie spadkowym, lub co najwyżej w stagnacji. Cały czas są też poniżej odczytów sprzed wybuchu pandemii.

rp.pl/Weronika Porębska

Wszystko mimo dużego zastrzyku finansowego dla milionów Polaków w 2024 r. Płaca minimalna w tym roku wzrosła o około 20 proc., a wynagrodzeń w sferze budżetowej i dla nauczycieli o 20-30 proc. To, oraz presja na wzrost innych pensji, silnie podbijały dynamikę płac w całej gospodarce, szczególnie w pierwszej połowie roku (o ponad 14 proc. rok do roku). Co więcej, niska inflacja w tamtym okresie (średnio 2,8 proc. w pierwszym kwartale i 2,5 proc. w drugim) sprawiała, że te wzrosty wyglądały iście niezwykle w ujęciu realnym – o 11-12 proc. rok do roku.

Trzeci kwartał przyniósł jednak pewne spowolnienie w dynamice płac. W ujęciu rok do roku dane wciąż wyglądają świetnie: nominalny wzrost wyniósł 13,4 proc. (szósty najwyższy wynik w XXI wieku), a realny 8,6 proc. (trzeci wynik w tym wieku), ale w dużej mierze była to „zasługa” podwyżek z pierwszej połowy roku. Względem drugiego kwartału nominalnie „średnia krajowa” urosła „tylko” o 1,5 proc. (najmniej od 2018 r. w analogicznym okresie), a dodatkowo nastąpił wzrost inflacji m.in. na skutek częściowego odmrożenia cen energii.

Ten cykl podwyżek i nastrojów konsumenckich jest zbieżny z dynamiką konsumpcji w 2024 r., która po dobrym pierwszym półroczu (wzrosty o około 4,5 proc. rok do roku), w trzecim wyraźnie przyhamowała (do 0,3 proc.).

Dane o nastrojach konsumenckich prowadzą do ciekawych wniosków. Z jednej strony, swoją aktualną sytuację finansową oceniamy niemal najlepiej w historii badania, tj. od 2018 r. W grudniu możliwość oszczędzenia jakiejś kwoty deklarowało ponad 61 proc. badanych, czyli najwięcej w historii badania. O popadaniu w długi albo konieczności życia z oszczędności mówiło niespełna 6 proc. Obecna i przyszła gotowość do „ważnych” zakupów (np. mebli albo sprzętu RTV/AGD) jest w tym roku względnie stabilna, wyraźnie wyższa niż w latach 2022-2023.

Jednocześnie ocena naszej przyszłej sytuacji finansowej oraz sytuacji ekonomicznej państwa od miesięcy się nie poprawia. Pogarszają się szczególnie oczekiwania co do stanu państwa, są najsłabsze od półtora roku.

Mimo w zasadzie rekordowo niskiej stopy bezrobocia oraz optymistycznych prognoz w tym zakresie, dane GUS wskazują też na duże obawy przed wzrostem bezrobocia. O ile na początku 2024 r. wzrostu stopy bezrobocia spodziewało się około 23 proc. respondentów GUS, o tyle obecnie już ponad 38 proc. W tym roku około trzykrotnie (z około 4,7 proc. do 13,8 proc.) wzrósł odsetek badanych, którzy spodziewają się, że wzrost bezrobocia będzie znaczny.

Dobra bieżąca sytuacja finansowa, przy przyzwoitych, ale jednak niepoprawiających się nastrojach konsumenckich, a jednocześnie w otoczeniu wysokich stóp procentowych, sprzyjała decyzjom o odbudowie realnej wartości oszczędności, uszczuplonych w okresie najwyższej inflacji. Skłonność do oszczędzania jest w ostatnich miesiącach na historycznych maksimach. Rok 2024 r. jest też pierwszym od trzech lat (szczególnie pierwszej połowy 2021 r.), gdy równie gremialnie uważamy, że jest teraz dobry czas na oszczędzanie.

Ważną obserwacją z punktu widzenia polityki pieniężnej może być to, że od drugiej połowy roku (zbieżność czasowa z częściowym odmrożeniem cen energii i w efekcie wzrostem inflacji nieprzypadkowa) rosną oczekiwania inflacyjne. Tego, w ciągu najbliższych 12 miesięcy ceny będą rosły szybciej albo co najwyżej w takim samym tempie co w ostatnim roku, oczekuje blisko 63 proc. badanych. To niemal najwięcej od dwóch lat. Te przewidywania są zbieżne z prognozami ekonomistów, którzy przewidują, że w pierwszej połowie 2025 r. inflacja może wynieść ponad 5 proc. (wobec 4,7 proc. w listopadzie). W drugiej powinna opaść, acz m.in. od decyzji rządu w zakresie cen energii od października będzie zależeć, czy przyszły rok zakończymy z inflacją bliższą 3,5, czy 4,5 proc.

Co dalej z konsumpcją?

Obecne prognozy ekonomistów zwykle sugerują, że słaby wynik konsumpcji prywatnej w trzecim kwartale (+0,3 proc. rok do roku) był „wypadkiem przy pracy” i w kolejnych kwartałach ta dynamika powinna się unormować w okolicach 3 proc. rok do roku. Wszystko mimo przewidywanej niższej skali wzrostu wynagrodzeń, i oczywiście jeśli nie nastąpi jakieś istotne tąpnięcie nastrojów. Dlaczego? Można przewidywać, że proces odbudowy oszczędności w 2025 r. spowolni.

„Realny wzrost dochodów będzie na tyle przyzwoity, że w połączeniu z rekordowo niskim bezrobociem i możliwym spadkiem stopy oszczędzania, wzrost konsumpcji w 2025 może być nawet silniejszy niż w tym roku” – przewidują ekonomiści PKO BP.

Gospodarka krajowa
Mniej z nas chce oszczędzać na świętach
Gospodarka krajowa
Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych sprzeda tysiąc ton masła. To cios w wysokie ceny
Gospodarka krajowa
W budżecie brakuje dużo pieniędzy. Czy podobnie będzie w 2025 roku?
Gospodarka krajowa
Bez oznak ożywienia w europejskim przemyśle
Materiał Promocyjny
Mamy olbrzymi problem dziury w budżecie NFZ. Tymczasem system prywatny gwarantuje pacjentom coraz lepszą dostępność
Gospodarka krajowa
Dziura w budżecie ciągle rośnie. Są nowe dane
Gospodarka krajowa
Inflacja bazowa znowu w górę. Lepkie ceny usług "problemem także w 2025 r."