Wprowadzane regulacje nie mają „terminu ważności”, w związku z czym funkcjonują w obiegu prawnym dużo dłużej, niż są potrzebne, nawet jeśli nie spełniają już żadnej pożytecznej roli.
Spółki giełdowe są w o tyle trudniejszej sytuacji, że oprócz tych „normalnych” przepisów muszą stosować także regulacje związane z faktem notowania, a zatem z koniecznością ujawnienia rynkowi wszelkich informacji, które mogą być istotne przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnych. Wiąże się to z potrzebą stworzenia infrastruktury identyfikowania i komunikowania zdarzeń potencjalnie ważnych, co trochę ułatwia zarządzanie i bardzo utrudnia konkurowanie z podmiotami, które podobne informacje traktują jako tajemnicę zawodową.
Trzecia warstwa regulacji wynika z domniemania legislacyjnego, że na giełdzie notowane są podmioty duże, realizujące duże zyski, i że nic ich nie złamie. Tymczasem na rynku polskim rzeczywistość wygląda zgoła inaczej – mediana wartości rynkowej notowanych spółek to zaledwie ok. 170 mln zł, mamy prawie 100 emitentów o kapitalizacji poniżej 50 mln zł – to nie są podmioty duże ani nawet średnie. A muszą się mierzyć z wyzwaniami regulacyjnymi projektowanymi z myślą o największych spółkach notowanych na największych rynkach.
Dobra wiadomość jest taka, że ta warstwa regulacyjna ulega naturalnemu rozkładowi. Jeśli dana regulacja się sprawdziła, to po pewnym czasie łączy się ona z warstwą pierwszą przepisów dotyczących wszystkich spółek. Gorzej, jeśli regulacja się nie sprawdziła i jej stosowanie nie zostanie rozszerzone o inne podmioty gospodarcze. Wówczas w wersji optymistycznej (rzadziej spotykanej) regulacja jest usuwana (przy czym warto podkreślić, że największe koszty organizacyjne, ludzkie i finansowe najczęściej związane są z wdrożeniem, a nie ze stosowaniem danego rozwiązania, więc usunięcie danego wymogu niewiele zmienia), a w wersji pesymistycznej (częstszej) – regulacja pozostaje jako specyficzna dla emitentów, czyli staje się dodatkowym osadem w warstwie drugiej.
Warto ten przykry obraz regulacyjny uzupełnić o wzajemne interakcje pomiędzy różnymi przepisami. O ile w procesie legislacyjnym dotyczącym emitentów najczęściej jesteśmy w stanie zidentyfikować potencjalne konflikty z wymogami wobec spółek nienotowanych (co nie oznacza jednak, że w każdym przypadku nasze uwagi są uwzględniane), o tyle nie da się wyłowić w gąszczu powstających regulacji „normalnych” wszelkich możliwych problemów związanych z zastosowaniem takich wymogów w kontekście spółki giełdowej.