Zachowanie indeksów jak na razie wydaje się być niemal wierną kopią 2017 r., a więc początku pierwszej kadencji Trumpa. Warto przypomnieć, że również wtedy rodzime akcje należały do ścisłej czołówki najlepszych rynków. Podobnie jak wtedy, hossie na GPW towarzyszy globalne osłabienie dolara, wynikające może nie tyle z działań Trumpa, ile raczej z rotacji inwestorów w kierunku dość zapomnianej wcześniej Europy.
Dynamiczna wspinaczka rodzimych walorów odbywa się kosztem wzrostu wskaźnika ceny do prognozowanych zysków spółek z ok. 7 na jesieni ub.r. do ponad 9 obecnie, ale dyskonto względem np. rynków wschodzących, choć wyraźnie węższe, nie znikło jeszcze całkowicie (MSCI Emerging Markets notowany jest z P/E nieco powyżej 13). Zupełne skasowanie tej luki w wycenach będzie uzależnione przede wszystkim od wyniku negocjacji w sprawie końca wojny w Ukrainie. Jeśli coś nie pasuje do jakże pozytywnej analogii, to taką różnicą jest choćby w skali globalnej stan nastrojów inwestorów. Najnowszy sondaż BofA wśród zarządzających funduszami pokazał jeden z najniższych w historii poziom gotówki w portfelach (3,5 proc.), wyraźnie niższy niż nawet na szczycie giełdowej koniunktury w końcówce 2021 r.