O ile jeszcze początek piątkowego handlu upływał w spokojnej atmosferze, tak inwestorzy spodziewali się, że większe emocje mogą pojawić się w drugiej części dnia. Wszystko za sprawą danych o inflacji ze Stanów Zjednoczonych. Scenariusz ten ostatecznie się sprawdził.
To właśnie bowiem w drugiej części dnia na rynku walutowym zapanował większy ruch. Napędzany on był słabnącym dolarem i wzrostem głównej pary walutowej EUR/USD. Sama inflacja PCE w Stanach Zjednoczonych była zgodna z oczekiwaniami, ale rynek dostał też wyższy odczyt inflacji bazowe, a później także słabszy odczyt indeksu nastrojów konsumentów Uniwersytetu Michigan. Mieszanka ta uderzyła w dolara, a jednocześnie pomogła złotemu.
Po południu złoty umacniał się wobec dolara około 0,3 proc. i za „zielonego” trzeba było płacić 3,86 zł. Euro osłabiało się o 0,1 proc. do 4,17 zł, z kolei frank szwajcarski taniał o 0,3 proc. do 4,38 zł.
Mimo tych ruchów w ostatnim czasie złoty przeszedł w tryb konsolidacji. Każda próba większego umocnienia jest szybko gaszona, tak samo zresztą jak próby osłabienia naszej waluty. Rynek walutowy czeka na mocniejszy impuls, który wskaże kierunek walutom na najbliższe tygodnie.